środa, 29 kwietnia 2015

Zakład - Rozdział 3 - Gospodarstwo na wiejskiej wsi

- Masz wszystko co potrzebne? - spytała chyba po raz setny Astoria. - Wiesz, że jedziemy tam na rok.
- Mam wszystko, kochanie – odpowiedział Malfoy siadając za kierownicę.
- Tylko żeby potem nie było – mruknęła Astoria i wsiadła na siedzenie obok.
     Malfoyowie mieli jechać na rok na wieś zajmować się gospodarstwem jakiegoś mugola, który wyjechał leczyć się w specjalnych ośrodkach. To właśnie Astoria zarezerwowała im tam miejsce. Szukała jakiejś typowo wiejskiej okolicy – z mnóstwem zwierząt, stodołą i dużym polem. Znalazła ogłoszenie w (mugolskim!) sklepie i od razu zadzwoniła pod podany numer. Właściciel chętnie ich przyjął i ucieszył się, że mogą przyjechać już następnego dnia.
     Małżeństwo jechało w ciszy wymieniając co jakiś czas uwagi. W końcu, po godzinie jazdy dojechali. Już od razu w oczy rzucił im się duży wybieg dla koni i dwa domki – stodoła i dom mugola, który miał być teraz ich domem.
     Draco i Astoria wysiedli z auta. Skierowali się w stronę domu. Zauważyli sędziwego, ale bardzo miłego staruszka. Zaraz też „zatopił” ich potokiem słów. Były to głównie instrukcje i podziękowania. Małżeństwo posłusznie przytakiwało. W końcu staruszek zaczął ich oprowadzać po domu i stajni. Mówił, że to wszystko jest do ich dyspozycji.
     Po jakiś dwudziestu minutach pod dom przyjechało kolejne auto. Wysiadła z niego dość młoda kobieta. Podeszła do Malfoyów.
- Witam, jestem Sheila. Dziękuję, że postanowiliście zaopiekować się gospodarstwem dziadka. To naprawdę miłe z waszej strony. Jest on bardzo przywiązany do tego miejsca, i wątpię, by chciał go opuszczać nie mając zapewnienia, że ktoś się zaopiekuje jego zwierzętami. Ja sama nie mam czasu, chodzę na studia. Jeszcze raz wam dziękuję – przedstawiła sprawę kobieta.
- Czujemy się zaszczyceni, mogąc tu przebywać – odpowiedziała Astoria.
     Sheila rozmawiała jeszcze z nimi przez chwilę, po czym poszła po dziadka i zaraz oboje wsiedli do auta taszcząc bagaże. Auto odjechało z piskiem opon, a Draco i Astoria zostali sami na tym gospodarstwie.
- Dobra, więc co robimy? - spytał zdezorientowany Draco.
- Proponuję obchód dookoła domostwa. Tak na spokojnie – odrzekła Astoria.
     Małżeństwo ruszyło przed siebie. Obejrzeli dokładnie wybieg dla koni, potem kurnik i stodołę. W stodole było chyba najwięcej zwierząt. Była tam krowa, gęsi, kaczki, panoszył się paw i indor, a w boksach stały trzy konie: klacz i dwa ogiery. Potem Malfoyowie poszli do sadu. Było tam mnóstwo drzew owocowych. W końcu po dokładnych oględzinach postanowili wracać do ich nowego domu. Poszli do auta, wyjęli walizki i wnieśli je do domu. Musieli zrobić jeszcze jedną rundkę. Draco zaofiarował się, że on pójdzie.
     Mężczyzna poszedł do auta. Szybko wyjął ostatnie walizki i zamknął bagażnik. Obrócił się, by podnieść bagaże, gdy wielkie biszkoptowe cielsko zwaliło go na ziemię.
- Aaa! Co to jest?! - krzyknął zdezorientowany i przestraszony.
     Astoria pędem wypadła z domu z garniturem w jednej ręce i ze spódnicą w drugiej. Spojrzała na męża atakowanego przez „potwora”. Okazał się nim wielki biszkoptowy labrador. Lizał on teraz Malfoya po twarzy i za nic nie dał się odkleić od swojej „ofiary”.
- No proszę, nawet tu masz już wielbicieli! - zażartowała Astoria.
- Haha, bardzo śmieszne – odburknął blondyn.
     Draco powoli odciągnął psa, który teraz na zmianę zaczął szczekać i biegać dookoła niego. Otarł rękawem bluzki mokrą twarz od psiej śliny i jak gdyby nigdy nic chwycił walizki i zaniósł je do domu.
- No, no, ktoś cię tu polubił – zaśmiała się znowu Astoria.
- Bardzo śmieszne – powtórzył Malfoy. - A tak w ogóle, czy ten staruszek mówił coś o psie? Czy to jego?
- Coś wspominał, ale on tyle paplał, że nic nie zrozumiałam z jego instrukcji. W ogóle cała ich rodzina to chyba straszne gaduły. Nawet ta Sheila.
- Oj tak, straszne gaduły – przyznał Draco, po czym zaczął rozpakowywać wszystkie przedmioty z walizek. Trochę się tego nazbierało.
- No nie! - krzyknął nagle Malfoy.
- Co się stało?
- Nie wziąłem maszynki do golenia!
- Wiedziałam, że tak to się skończy... - Astoria pokręciła głową. - Sprawdź, czego jeszcze nie ma, to jutro pójdę poszukać jakiś sklepów to kupię.
     Kobieta wyszła z pokoju zostawiając męża w wielkiej rozterce z powodu maszynki. Skierowała się do kuchni. Pobuszowała w szafkach, ale nie wiedziała, czy mogą korzystać z tych produktów. Na wszelki wypadek wolała nie. Wyjęła więc ze swojej torby ręcznie robione konfitury (według przepisu jej mamy) i kilka kromek chleba. To miało być zaopatrzenie na drogę, ale i tak podczas jazdy nic nie jedli. Teraz jednak ten prowiant spełniał rolę kolacji.
- Asti? - dobiegło z pokoju wołanie Malfoya.
- Tak?
- Mogłabyś tu na chwilę przyjść?
- Już idę.
     Astoria wyszła z kuchni i skierowała się do sypialni. Tam jednak nie było jej męża. Kobieta weszła do pokoju obok. Były w nim wielkie regały ze stosami ksiąg i książek. Obok jednego regału stał właśnie Malfoy. W ręku trzymał dziwną książkę. Zaciekawiona Astoria podeszła bliżej i zerknęła do owego tomiku.
- Popatrz – powiedział Malfoy grobowym tonem.
     Na jednej karcie był narysowany nie kto inny, tylko Lord Voldemort. Był on jednak przekreślony. Draco przewrócił kartkę. Na następnej była jego ciotka, Bellatriks Lestrange, również przekreślona. Na kolejnych kartach były inne osoby, które miały związek z czarną Magią. Większość była przekreślona i Astoria zrozumiała, że są to zabici Śmierciożercy.
- Czy ty... - Astorii uwiązł głos w gardle.
- Nie do końca – powiedział Malfoy i odwrócił jeszcze kilka kartek.
     Astoria spojrzała i odetchnęła z ulgą. Na obrazku był Draco, ale nie był przekreślony. Natomiast nad nim były małym druczkiem napisane słowa: „Uniewinniony”.
- Wiesz, co to znaczy? - spytał Malfoy.
- Co?
- Że ten staruszek jest czarodziejem.
- Niemożliwe!
- Bardzo możliwe... Skoro w tej książce są Śmierciożercy, to on musi mieć jakiś związek z naszym światem. Ale nie myślmy o tym. Mieliśmy tu zapomnieć o czarach.
- Masz rację. A tak w ogóle to chodź na kolację.
     Astoria i Draco poszli do kuchni. Mężczyzna usiadł przy stole, gdy coś musnęło jego nogę. Kiedy zajrzał pod stół, znalazł tam dużego białego kota.
- Ten dom to istny zwierzyniec! - zawołał, po czym podniósł kota i zaczął go głaskać.

2 komentarze:

  1. Super Rozdział!!!
    Ja nazwałby ten rozdział ,spotkanie Draco z naturą' strasznie te zwierzęta go lubią! Ciekawe dlaczego? Normalnie bym się nie dziwiła, ale Draco to dla mnie szok!
    Życzę weny i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jejciu, robi sie ciekawie ;) genialne <3

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pozostaw po sobie jakiś miły ślad. Może komentarz? :)