niedziela, 5 kwietnia 2015

On The Other Side Spell - Rozdział 6 Rowling? Mamy problem...

     Chris Columbus wstał o czwartej nad ranem targany wątpliwościami. Miał jakieś przeczucie, że dziś wydarzy się coś, co opóźni poszukiwania Czarodziei. Gdyby miał wytłumaczyć, dlaczego się tak czuje - nie potrafiłby.
     Tymczasem Rowling i Steve omawiali szczegóły podróży. Oboje nie spali całą noc, wyszukując nazwiska osób, które potencjalnie mogłyby być Czarodziejami. Na ich liście znalazły się nazwiska takie jak: Brandon Mull, twórca serii ,,Baśniobór", Rick Riordan, twórca serii o Percym Jacksonie oraz Dave Luckett, twórca trylogii o Rhiannie.
- No. To tyle. Jesteśmy gotowi do podróży - powiedział ziewając Steve.
- Może najpierw się prześpimy? - zaproponowała Rowling.
- O tak! To dobry pomysł - przyznał Kloves.
     Steve i Rowling poszli do swoich pokojów z zamiarem zapadnięcia w sen. Pospali krótko, bo tylko dwie godziny, ale zawsze coś. Obudził ich Chris, i to bynajmniej nie dlatego, że było późno...
- Rowling? Mamy problem - powiedział, kiedy kobieta się obudziła.
     Joanne szybko wstała mając złe przeczucia. Columbus raczej nie obudził by jej, gdyby nie miał ważnego problemu. To wiedziała na pewno. W wielkim pośpiechu ,,przywróciła się do porządku" i poszła za Chrisem. Już wiedziała, po co ją budził.
     W kuchni byli rodzice młodych aktorów. No tak, wczoraj był ostatni dzień na planie filmowym, a dziś rodzice mieli odebrach swoje pociechy, by nacieszyć się nimi w domu przed kręceniem kolejnego filmu.
- Chcielibyśmy zobaczyć nasze dzieci - powiedział tata Daniela Radciffe'a.
- Właśnie - poparła go mama Toma. - Ten tu - wskazała na Columbusa - nie chciał nas do nich zaprowadzić.
- O tak - poparli ją inni rodzice.
- No cóż - zaczęła Rowling. - Najlepiej będzie, jak powiemy wam całą prawdę.
- Jaką prawdę? Czy naszym dzieciom coś się stało? - spytała mama Matthew'a.
- Nie, nie, skąd. Chodzi o to, że w tej chwili nie znajdują się w studio, ani nawet w Anglii - powiedziała Rowling.
- Co chce pani przez to powiedzieć? - zapytał nieco poddenerwowany tata Ruperta.
- No cóż, bo wiedzą państwo... Jestem Czarownicą... - i zaczęła opowiadać o całej tej sprawie z Czarami i przeniesieniem młodych aktorów do świata prawdziwego Harry'ego Pottera. O dziwo przyjęli to w miarę dobrze. Oczywiście strasznie zamartwili się znowu o swoje dzieci, ale nie mieli Rowling nic za złe.
- Dziękuję za wyrozumiałość - powiedziała nieco udobruchana Rowling, - Chris, Steve i ja jedziemy na spotkanie z Czarodziejami i za niedługo odwrócimy ten niefortunny Czar.
- Spokojnie, na pewno się wam uda - powiedział tata Bonnie. - Jakby co, my też służymy pomocą. Chętnie gdzieś podwieziemy, czy coś.
- Naprawdę dziękujemy jeszcze raz - powiedziała ponownie Rowling i rodzice wyszli.
     Steve i Columbus zaczęli jak gdyby nigdy nic pakować walizki. W planie mieli najpierw pojechać do Christopera Tolkiena, a potem do Andrzeja Maleszki. Nagle Rowilng naszła wielka, niespodziewana myśl.
- Zaczekajcie. Nie jedziemy po Tolkiena - powiedziała.
- Ale czemu? Przecież sama mówłaś... - zaczął Steve.
- Wiem, co mówiłam - przewała mu. - Jednak zmieniłam zdanie. Najpierw jedziemy, to jest lecimy do Polski. Do Andrzeja Maleszki. Potem dopiero do Christopera.
- Ale Polska jest strasznie daleko! Czemu musimy lecieć tam najpierw? Czemu nie możemy jechać do Tolkiena i innych z Anglii, a dopiero na końcu po pana Maleszkę? - zapytał nieco zdziwiony i niezadowolony Columbus.
- Nie wiem. Jakoś naszła mnie taka myśl, że najlepiej będzie teraz lecieć do Polski. A myśli Czarodziei lepiej nie poważać. Nie chcę się chwalić, ale mamy lepszą pamięć i intuicję od zwykłych ludzi - powiedziała Rowling.
- Ja tak sie nie znam, ale dobra. Lecimy do Polski - Chris niechętnie przystał na ten pomysł.
- I dobrze. Czuję w kościach, że zbliża się coś złego - powiedziała do siebie Joanne.
     I miała rację. Myśli Czarodziejów, zwłasza takie niespodziewane, prawie zawsze są trafne lub pomocne. Tym razem myśl Rowling miała uchronić ją i jej ,,brygadę poszukiwawczą" przed wielkim zagrożeniem, którego raczej by się nie spodziewali...


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Wiem, że pisałam to już pod tamtym rozdziałem, ale i tak jeszcze raz chcę Wam życzyć wesołych i zdrowych Świąt Wielkanocych, byście spędzili ten czas w miłym, rodzinnym gronie, byście opróżnili cały koszyk wielkanocny i byście zostali oblani (i sami kogoś oblali) w Lany Poniedziałek :)
Życzy i Pozdrawia
Aneta

1 komentarz:

  1. Rozdział Genialny! Trzyma w napięciu; Super!
    A te przeczucia to po prostu, Ekstra!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pozostaw po sobie jakiś miły ślad. Może komentarz? :)