poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Zakład - Rozdział 2 - Wizyta u Weasley'ów

– ŻE CO?! – wybuchła Astoria. Po jej tonie nie można było wywnioskować czy jest bardzo zła czy może nie aż tak.
– No, tak jakoś wyszło – Malfoy zrobił zmieszaną minę.
– To... Cudownie! Mam wreszcie pretekst, by utrzeć nosa tej Hermionie Weasley. Musimy wygrać!
     Draco zrobił dziwną minę. Nie spodziewał się takiej reakcji swojej żony. Mimo wszystko, to dobrze, że ona też poparła ten pomysł. Całe napięcie i zdenerwowanie zniknęł.
– A wiesz co? – zagadnęła nagle Astoria.– Mam pomysł.
– Jaki?
– Pojedziemy jutro, czyli w nasz pierwszy dzień, do domów Weasley'ów – powiedziała uroczyście kobieta.
– Ale po co? – spytał zdziwiony tą propozycją Draco.
– A tak, na herbatkę – Astoria uśmiechnęła się szyderczo. – I żeby oddać im nasze różdżki.
– Tylko po co, kochanie?
–Niech mają jakieś świadectwo, że nie kłamiemy. Bo jak mamy czarować bez różdżek?
     Małżeństwo uśmiechnęło się, po czym obydwoje zaczęli się śmiać.


– I pamiętaj Hugo, przy państwu Malfoyach masz się grzecznie zachowywać, jasne? – powiedziała Hermiona do syna.
– Tak, mamusiu – odparł posłusznie Hugo, po czym poszedł już do salonu.
– A ja nadal nie wiem, po co oni tu przychodzą – powiedział Ron wyglądając nerwowo prze okno.
– Też się dziwię, ale to oni złożyli propozycję. I to przez telefon, po mugolsku – odpowiedziała Hermiona krojąc tort truskawkowy.
     Nagle przed dom przyjechał czarny mercedes. Wysiadły z niego dwie postacie i podążyły do drzwi rezydencji Weasley'ów. Byli to oczywiście Astoria i Draco Malfoyowie.
     Astoria była ubrana bardzo wyniośle. Miała mocny makijaż: srebrny cień na powiekach, wymalowane rzęsy i ciemnoczerwoną szminkę na ustach. Włosy upięte były we wspaniały kok. Sukienka kobiety sięgała aż do ziemi. Była cała czarna. Na biżuterię składały się wielkie srebrne kolczyki ze szmaragdowymi oczkami, potężna bransoleta, również ze szlachetnymi kamieniami i srebrna kolia.
     Draco również był ubrany elegancko. Wspaniały czarny garnitur (kupiony w mugolskim sklepie), i również czarne lakierki idealnie prezentowały się na wysokim, blondwłosym mężczyźnie.
– Witajcie – powiedział Ron (ubrany w podobny garnitur) półoficjalnym tonem.
     Wprowadził Malfoyów do długiego holu pełnego obrazów w ozdobnych ramach. Większość z nich to były krajobrazy (nabyte na mugolskim targu), ale znalazły się tu też rękodzieła jego siostry, Ginny, która wykazywała dość duże zdolności artystyczne. Oczywiście nie była jakąś sławną artystką. Lubiła sobie pomachać trochę pędzlem, a jej dzieła były całkiem ładne.
     Ron jednak nie dał gościom przypatrzeć się tej galerii. Zaprowadził ich do całkiem obszernego, jasnego salonu. Wskazał sofę, a sam zaszył się w kuchni.
     Draco i Astoria usiedli. Zaraz też podszedł do nich mały rudzielec – Hugo. Przywitał się z gośćmi, po czym i on poszedł do kuchni. Nie na długo, bo zaraz pojawił się w towarzystwie mamy i taty oraz talerzy z różnymi frykasami.
– Więc – Hermiona próbowała zagaić rozmowę. – Wasz syn pojechał wczoraj do Hogwartu, tak?
– Tak. Scorpius to bardzo mądry chłopak. Jest niezwykle dobrze wychowany – odpowiedziała nieco wyniośle Astoria. – A jak tam wasza córka? Ona też wczoraj pojechała do Hogwartu, prawda?
– Och tak. Rose nie mogła się już doczekać tego dnia – powiedziała Hermiona.
     Mimo to rozmowa i tak się nie kleiła. W końcu Ron ''poprosił, by Draco wyszedł z nim na chwilę na taras”. Malfoy wstał i podążył za rudzielcem.
– Zapewne – zaczął Ron grzebiąc w kieszeni. – Przyszliście tu w związku z wczorajszym zakładem, prawda?
– Tak, owszem.
– A mianowicie w jakim celu?
– Chcielibyśmy, to jest ja i moja żona, omówić wszystkie szczegóły, a także przekazać wam na, cóż, przetrzymanie, jedną rzecz.
– Tak? A jaką?
– Nasze różdżki. Chcielibyśmy, abyście byli w stu procentach pewni, że nie oszukujemy.
– No dobrze, dobrze. Jak dla mnie, może być. Palisz? – Ron wyciągnął paczkę papierosów. Malfoy spojrzał i wyciągnął jednego. Ron podał mu zapalniczkę, a po chwili obydwoje mężczyźni truli powietrze dymem papierosowym niszcząc przy okazji swoje drogocenne płuca.
     Tymczasem Astoria i Hermiona ucięły sobie iście kobiecą pogawędkę na temat kosmetyków. Znudził im się rozprawianie o swoich cudownych dzieciaczkach, więc zaczęły rozmawiać o urodzie. To był jedyny temat na który mogłyby gadać godzinami. Narzekały na londyńskich fryzjerów, wychwalały te nowe kremy, złościły się na temat tych głupich czerwonych pomadek, zachwycały się nad nową linią cieni do powiek... Gdyby wszedł tu jakiś typowy mężczyzna, to mógłby zwariować.
– A wiesz, moja droga, za tydzień ma wyjść nowa kolekcja tej sławnej paryskiej projektantki? Ponoć ma to być hit tej jesieni! - powiedziała nagle Astoria i zaczęły się sypać nowinki na temat mody i sławnych projektantów.
     Kobiety rozmawiały o tym jeszcze przez chwilę, gdy przerwał im powrót mężów z tarasu. Było od nich czuć dym papierosowy, ale nic nie mówiły. Hermiona była już przyzwyczajona, choć i tak prosiła Rona, by przestał palić. Astoria była jednak zdziwiona tym, że od Dracona też czuć – on nigdy nie palił, ani nie próbował. Jednak przed Weasley'ami chciał się popisać.
– My już będziemy wracać – powiedział po chwili Malfoy.
– A dlaczego tak wcześnie? – spytała Hermiona, choć tak naprawdę goście byli u nich dobre dwie godziny, jak nie więcej i zaczęło się już ściemniać.
– Musimy się spakować. Jutro wyjeżdżamy na wieś – odpowiedział Draco.
– A dlaczegóż to?
– Warto zażyć świeżego wiejskiego powietrza i zmienić klimat. Miasto to miasto.
– W sumie to macie rację – powiedziała Hermiona i odprowadziła ich do drzwi. Ona jednak, w przeciwieństwie do Rona, pozwoliła im pooglądać obrazy w holu.
     W końcu Malfoyowie wyszli. Wsiedli do auta i pojechali do domu. Dopiero tam zaczęli omawiać całą sprawę.
– Dałem mu nasze różdżki. Oczywiście jeszcze wczoraj ochroniłem je na wszelki wypadek zaklęciem ochronnym, choć wątpię, by ten Weasley mógł z nimi coś zrobić.
– Dobrze zrobiłeś. O czym jeszcze rozmawialiście?
– O szczegółach zakładu. Możemy wysyłać sowy do Scorpiusa, jakby co. Poza tym możemy się spotykać z innymi czarodziejami. Ale nie wolno nam odwiedzać Dziurawego Kotła, Pokątnej, ciekawe jak, bez różdżek, Hogsmeade... I w sumie to tyle. A ty o czym gadałaś z tą Weasley?
– Po pierwsze: to nie żadna „Weasley”, tylko Hermiona, po drugie: co cię to interesuje? Mam prawo rozmawiać z nią o czym chcę. A gadałyśmy o modzie i urodzie.
     Malfoy mruknął coś w stylu ,,Kobiety...” i poszedł na górę do sypialni. Wisiał tam już specjalny (mugolski!) kalendarz. Wziął marker i przekreślił dzisiejszą datę. Jeszcze 364 dni nieużywania czarów!
     Draco odłożył pisak i usiadł na łóżku. Nie siedział jednak długo. Wyjął z szafy jakąś walizkę i zaczął pakować do niej ubrania z szafy. Jutro mieli wyjechać na wieś. Na wczasy, ale też po to, by odizolować się od Magii i czarów. Przynajmniej tam będzie spokój... Chyba...  

2 komentarze:

  1. Ciekawe jak długo mogą rozmawiać kobiety. Z doświadczenia wiem (dzięki mojej mamie), że bardzo długo...
    Spokój!!!
    Pisz! Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. ... no, no wyzwanie podjęte :D A co dalej? fajneee, czytam dalej <3

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pozostaw po sobie jakiś miły ślad. Może komentarz? :)