- Szybciej, Chris, bo się spóźnimy! - popędzał Columbusa Steve.
- No już, już! Wcale nie tak łatwo jest taszczyć NAJCIĘŻSZE bagaże! - złościł się Chris, ponieważ to jemu przypadło nosić najcięższe (jego zdaniem) walizki.
- Ale samolot odlatuje za dziesięć minut! Nie możemy się spóźnić! - wołał Kloves.
W końcu klnąc i złorzecząc, Chris wraz ze Steve'm doszli do recepcji, gdzie czekała na nich Rowling. Joanne zarezerwowała już lot i czekała, aż reszta jej ,,drużyny" dowlecze się do umówionego miejsca. Kiedy już tam doszli, oddali bagaże do luku bagażowego i razem stanęli w kolejce do samolotu. Jednak nie dane było im do niego wejść...
- Przepraszamy wszystkich, ale lot do Polski zostaje opóźniony z powodu bardzo silnego wiatru - rozległ się głos stewardessy.
- No nie! Jeszcze tego nam brakuje! - wykrzyknął mocno już poddenerwowany Chris.
- Spokojnie, poczekamy. Nie śpieszy się nam aż tak bardzo - powiedział spokojnym tonem Kloves, choć i on nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy.
Tymczasem na drugim końcu lotniska odbywała się bardzo poważna rozmowa między pracownikiem lotniska, a grupą bardzo podejrzanych typów.
- Przepraszamy, ale naprawdę nie mamy już wolnych miejsc. Proszę spróbować albo w inny termin, albo na innym lotnisku - mówił spokojnym, ale i napiętym tonem pracownik.
- Nam to wisi! Musimy dostać się do Polski i to już dziś - odpowiedział jeden z typów wyjmując przy okazji z kieszeni papierosa.
- A tak poza tym, to MACIE jeszcze wolne miejsca - powiedziała czarnowłosa kobieta, najbardziej podejrzana ze wszystkich.
- Skąd pani to wie? A tak poza tym, to tu nie wolno palić, proszę pana! - powiedział drżacym głosem pracownik.
Nagle, do owej grupki osób podeszła jeszcze jedna postać. Był to wysoki mężczyzna o długich, czarnych włosach związanych w koński ogon. Na ręce miał tatuaż w kształcie skrzyżowanych kości ze szkrzydłami, a połowa jego twarzy była wytatuowana tak, że przypominała czarną czaszkę. Ogólny widok tego mężczyzny przyprawiał o dreszcze.
- I jak Felix, udało wam się? - spytał ów mężczyzna wysokim głosem.
- Niestety, nie, Malcolm - odpowiedział koleś, który wyjął papierosa.
- Ale może tobie się uda? - spytała przesłodzonym głosem kobieta. - Ty tak dobrze umiesz przekonywać...
- Schlebiasz mi, Heleno - mężczyzna zwany Malcolmem uśmiechnął się i zwrócił do pracownika. - Ponoć nie chciałeś wpuścić moich przyjaciół do samolotu, hmm? Dlaczego?
Pracownik nic nie odpowiedział, i zaczął nieznacznie wycofywać się w tył. Nie udało mu się to jednak, bo złapał go jeden z członków bandy.
- Mam nadzieję, że zająłeś się kamerą, Feddie? - spytał Malcom stojącego najbliżej wysokiego blondyna.
- Tak. Zrobiłem to zaraz po przyjściu tego tutaj - Freddie wskazał głową szamocącego się pracownika lotniska.
- Świetnie, bo chyba nie chcemy, by ktoś zobaczył nasz popisowy numer?
Wszycy obecni zaśmiali się tajemniczo. Malcolm skinął na trzymającego pracownika lotniska Lucasa, by go puścił. Lucas zrobił to nie ukrywając szyderczego uśmiechu na twarzy.
- Tak więc, proszę bardzo. Nie chcesz nas wpuścić, hmm? To teraz zmienisz zdanie.
Malcolm wskazał ręką na korytarz. Zaraz też przysłoniła go chmura czarnego dymu. Potem mężczyzna przeniósł dłoń na pracownika, bardzo już wystraszonego. Malcolm zacisnął pięść, a wtedy prcownik lotniska padł na podłogę z bólu. Zwijął się wrzeszcząc w niebogłosy, więc jego przeciwnik zatkał mu usta ręką. Kiedy ją podniósł, pracownik nie mógł już mówić! Malcolm odebrał mu głos!
- Dobrze. Ja z nim skończyłem. Heleno, wiesz co robić.
Kobieta podeszła do niemego pracownika i przyłożyła palec wskazujący do policzka. Po kilku sekundach odsunęła palec, a w miejscu gdzie się znajdował była teraz mała blizna w kształcie połówki serca.
- Dobrze. Idziemy. Lucas, ty się nim zajmij - powiedział Malcolm rozdmuchując chmurę czarnego dymu.
Malcolm i reszta jego świty ruszyła szybkim krokiem naprzód. Po paru minutach doszli do recepcji. Usiedli na krzesłach czekając na Lucasa W tym czasie Malcolm powiedział im dlaczego się spóźnił.
- Spotkałem się z Charlie'm Parkerem. Powiedział mi o niedawnym wypadku Rowling. Ta pisarka przeniosła szóstkę dzieciaków do swojego świata!
- A skąd Charile o tym wiedział? - spytał Freddie.
- Spotkał się wczoraj z ojcem małej Emmy Watson. W sumie ona też została przeniesona... Ale mniejsza z tym. Charlie czuł, że Watson coś ukrywa, więc zaprosił go późnym wieczorem do jakiegoś pubu i zamówł mu kilka kolejek. Spity Watson wszystko pięknie mu wyśpewał, a Parker wszystko to przkazał mi.
- Czujesz w tym szansę? - spytał Felix wyjmując na chwilę papierosa z ust.
- Tak, i to wielką. Musimy przeszkodzić Rowling.
- Nadal chcesz pomścić twojego brata, prawda? Nigdy nie odpuścisz? - zapytała Helena z wielkim podziwem.
- Tak. Jonatan to był mój jedyny brat, a także jedyny z rodziny, który mnie w pełni akceptował. Kochałem go bardziej niż wszystko inne. A kiedy został przeniesiony... Postanowiłem, że się zemszczę na wszystkich Książkowych Czarodziejach. Choćby to nawet była ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu.
- A potem zacząłeś werbować drużynę - uzupełniła fakty Helena.
- Tak. Spotkałem was, niezwyłe osoby o wielkiej mocy, również nieakceptowane przez innych, zwykłych ludzi. Ty, Heleno, potrafisz czytać w myślach. Znasz się na telepatii i telekinezie lepiej od wszystkich innych Czarodziejów na świecie. Ty, Felixie, masz pełną kontrolę nad wszystkimi elektronicznymi przedmiotami. Potrafisz nawet sprawić, by kogoś zaatakowała lodówka. Ty, Freddie, jesteś panem wężów. Te gady słuchają ciebie jak nikogo innego. Lucas, oj, Lucas. On portafi zmienić się w inną osobę tak, że nikt tego nie rozpozna. A ja... Ja potrafię ożywiać trupy... Wszyscy jesteśmy niezwykle wyjątkowi i jedyni w swoim rodzaju.
Po tej przemowie zapadała cisza. Zaraz też wzrok całej czwórki przykuł idący do nich mężczyzna, którego zaatakowali. Tak naprawdę to nie był on, tylko zmieniony Lucas. Szybko wyjaśnił wszystko reszcie drużyny i poszli razem dalej. Zatrzymali się dopiero, kiedy zauważyli chodząco nerwowo w kółko Rowling. Lecz zaraz też głos stewardessy oznajmił:
- Linia lotnicza do Polski jes już aktywna. Prosimy wszystkich pasażerów o wejście do samolotu. Życzymy miłej podróży.
Rowling wraz z Chrisem i Steve'm zabrali swoje podręczne walizki i stanęli w kolejce do samolotu. Malcolm odczekał jeszcze chwilę, aż kolejka zrobi się dłuższa i wraz ze swoją drużyną również w niej stanął. Po kilku minutach wszyscy znaleźli się w samolocie i lot się rozpoczął.
- No już, już! Wcale nie tak łatwo jest taszczyć NAJCIĘŻSZE bagaże! - złościł się Chris, ponieważ to jemu przypadło nosić najcięższe (jego zdaniem) walizki.
- Ale samolot odlatuje za dziesięć minut! Nie możemy się spóźnić! - wołał Kloves.
W końcu klnąc i złorzecząc, Chris wraz ze Steve'm doszli do recepcji, gdzie czekała na nich Rowling. Joanne zarezerwowała już lot i czekała, aż reszta jej ,,drużyny" dowlecze się do umówionego miejsca. Kiedy już tam doszli, oddali bagaże do luku bagażowego i razem stanęli w kolejce do samolotu. Jednak nie dane było im do niego wejść...
- Przepraszamy wszystkich, ale lot do Polski zostaje opóźniony z powodu bardzo silnego wiatru - rozległ się głos stewardessy.
- No nie! Jeszcze tego nam brakuje! - wykrzyknął mocno już poddenerwowany Chris.
- Spokojnie, poczekamy. Nie śpieszy się nam aż tak bardzo - powiedział spokojnym tonem Kloves, choć i on nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy.
Tymczasem na drugim końcu lotniska odbywała się bardzo poważna rozmowa między pracownikiem lotniska, a grupą bardzo podejrzanych typów.
- Przepraszamy, ale naprawdę nie mamy już wolnych miejsc. Proszę spróbować albo w inny termin, albo na innym lotnisku - mówił spokojnym, ale i napiętym tonem pracownik.
- Nam to wisi! Musimy dostać się do Polski i to już dziś - odpowiedział jeden z typów wyjmując przy okazji z kieszeni papierosa.
- A tak poza tym, to MACIE jeszcze wolne miejsca - powiedziała czarnowłosa kobieta, najbardziej podejrzana ze wszystkich.
- Skąd pani to wie? A tak poza tym, to tu nie wolno palić, proszę pana! - powiedział drżacym głosem pracownik.
Nagle, do owej grupki osób podeszła jeszcze jedna postać. Był to wysoki mężczyzna o długich, czarnych włosach związanych w koński ogon. Na ręce miał tatuaż w kształcie skrzyżowanych kości ze szkrzydłami, a połowa jego twarzy była wytatuowana tak, że przypominała czarną czaszkę. Ogólny widok tego mężczyzny przyprawiał o dreszcze.
- I jak Felix, udało wam się? - spytał ów mężczyzna wysokim głosem.
- Niestety, nie, Malcolm - odpowiedział koleś, który wyjął papierosa.
- Ale może tobie się uda? - spytała przesłodzonym głosem kobieta. - Ty tak dobrze umiesz przekonywać...
- Schlebiasz mi, Heleno - mężczyzna zwany Malcolmem uśmiechnął się i zwrócił do pracownika. - Ponoć nie chciałeś wpuścić moich przyjaciół do samolotu, hmm? Dlaczego?
Pracownik nic nie odpowiedział, i zaczął nieznacznie wycofywać się w tył. Nie udało mu się to jednak, bo złapał go jeden z członków bandy.
- Mam nadzieję, że zająłeś się kamerą, Feddie? - spytał Malcom stojącego najbliżej wysokiego blondyna.
- Tak. Zrobiłem to zaraz po przyjściu tego tutaj - Freddie wskazał głową szamocącego się pracownika lotniska.
- Świetnie, bo chyba nie chcemy, by ktoś zobaczył nasz popisowy numer?
Wszycy obecni zaśmiali się tajemniczo. Malcolm skinął na trzymającego pracownika lotniska Lucasa, by go puścił. Lucas zrobił to nie ukrywając szyderczego uśmiechu na twarzy.
- Tak więc, proszę bardzo. Nie chcesz nas wpuścić, hmm? To teraz zmienisz zdanie.
Malcolm wskazał ręką na korytarz. Zaraz też przysłoniła go chmura czarnego dymu. Potem mężczyzna przeniósł dłoń na pracownika, bardzo już wystraszonego. Malcolm zacisnął pięść, a wtedy prcownik lotniska padł na podłogę z bólu. Zwijął się wrzeszcząc w niebogłosy, więc jego przeciwnik zatkał mu usta ręką. Kiedy ją podniósł, pracownik nie mógł już mówić! Malcolm odebrał mu głos!
- Dobrze. Ja z nim skończyłem. Heleno, wiesz co robić.
Kobieta podeszła do niemego pracownika i przyłożyła palec wskazujący do policzka. Po kilku sekundach odsunęła palec, a w miejscu gdzie się znajdował była teraz mała blizna w kształcie połówki serca.
- Dobrze. Idziemy. Lucas, ty się nim zajmij - powiedział Malcolm rozdmuchując chmurę czarnego dymu.
Malcolm i reszta jego świty ruszyła szybkim krokiem naprzód. Po paru minutach doszli do recepcji. Usiedli na krzesłach czekając na Lucasa W tym czasie Malcolm powiedział im dlaczego się spóźnił.
- Spotkałem się z Charlie'm Parkerem. Powiedział mi o niedawnym wypadku Rowling. Ta pisarka przeniosła szóstkę dzieciaków do swojego świata!
- A skąd Charile o tym wiedział? - spytał Freddie.
- Spotkał się wczoraj z ojcem małej Emmy Watson. W sumie ona też została przeniesona... Ale mniejsza z tym. Charlie czuł, że Watson coś ukrywa, więc zaprosił go późnym wieczorem do jakiegoś pubu i zamówł mu kilka kolejek. Spity Watson wszystko pięknie mu wyśpewał, a Parker wszystko to przkazał mi.
- Czujesz w tym szansę? - spytał Felix wyjmując na chwilę papierosa z ust.
- Tak, i to wielką. Musimy przeszkodzić Rowling.
- Nadal chcesz pomścić twojego brata, prawda? Nigdy nie odpuścisz? - zapytała Helena z wielkim podziwem.
- Tak. Jonatan to był mój jedyny brat, a także jedyny z rodziny, który mnie w pełni akceptował. Kochałem go bardziej niż wszystko inne. A kiedy został przeniesiony... Postanowiłem, że się zemszczę na wszystkich Książkowych Czarodziejach. Choćby to nawet była ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu.
- A potem zacząłeś werbować drużynę - uzupełniła fakty Helena.
- Tak. Spotkałem was, niezwyłe osoby o wielkiej mocy, również nieakceptowane przez innych, zwykłych ludzi. Ty, Heleno, potrafisz czytać w myślach. Znasz się na telepatii i telekinezie lepiej od wszystkich innych Czarodziejów na świecie. Ty, Felixie, masz pełną kontrolę nad wszystkimi elektronicznymi przedmiotami. Potrafisz nawet sprawić, by kogoś zaatakowała lodówka. Ty, Freddie, jesteś panem wężów. Te gady słuchają ciebie jak nikogo innego. Lucas, oj, Lucas. On portafi zmienić się w inną osobę tak, że nikt tego nie rozpozna. A ja... Ja potrafię ożywiać trupy... Wszyscy jesteśmy niezwykle wyjątkowi i jedyni w swoim rodzaju.
Po tej przemowie zapadała cisza. Zaraz też wzrok całej czwórki przykuł idący do nich mężczyzna, którego zaatakowali. Tak naprawdę to nie był on, tylko zmieniony Lucas. Szybko wyjaśnił wszystko reszcie drużyny i poszli razem dalej. Zatrzymali się dopiero, kiedy zauważyli chodząco nerwowo w kółko Rowling. Lecz zaraz też głos stewardessy oznajmił:
- Linia lotnicza do Polski jes już aktywna. Prosimy wszystkich pasażerów o wejście do samolotu. Życzymy miłej podróży.
Rowling wraz z Chrisem i Steve'm zabrali swoje podręczne walizki i stanęli w kolejce do samolotu. Malcolm odczekał jeszcze chwilę, aż kolejka zrobi się dłuższa i wraz ze swoją drużyną również w niej stanął. Po kilku minutach wszyscy znaleźli się w samolocie i lot się rozpoczął.
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńZ tej serii słowo daję powstał by chyba najliczniej oglądany film świata!
Akcja tak zaczęła się rozkręcać, że z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
Pisz dalej! Pisz! I życzę weny!