środa, 6 maja 2015

Zakład - Rozdział 4 - Malfoy Dojmistrz

- KUKURYKU!!!! - rozległo się głośne pianie koguta. Draco Malfoy wykonał serię skomplikowanych ruchów pod kołdrą, by zaraz potem spaść ze swojego łóżka.
- Co to za alarm?! Pali się czy co? - zawołał oglądając się nerwowo.
- To nie żaden alarm, tylko kogut – wyjaśniła Astoria również już obudzona.
     Malfoy zaklął pod nosem, po czym poczłapał do łazienki. Tymczasem jego żona powędrowała (jeszcze w koszuli nocnej) do kuchni, by przygotować śniadanie. Były to oczywiście domowe konfitury. Dziś dopiero miała poszukać sklepów w okolicy.
     Po jakiś dziesięciu minutach w kuchni pojawił się Draco. Chwilę coś pomarudził (bo o jego nogi znowu otarł się kot i zostawił białe włosy na czarnych spodniach), po czym zabrał się konsumpcję śniadania.
- Jeszcze 362 dni nie licząc tego – stęknął. - A ja już mam dość.
- Nie marudź kochanie – powiedziała Astoria całując męża w czoło. Poszła do łazienki.
     Tymczasem Malfoy zastanawiał się, co będą tu w ogóle robić. Były konie – można się pouczyć jazdy konnej. Albo nauczyć gęsi latać! Albo wykąpać kota. Albo nauczyć psa stania na jednej łapie na piłce. Albo złapać kurę i ją też wykąpać. Albo...
    Te rozważania przerwała wchodząca Astoria. Była ubrana jak typowo wiejska dziewczyna – koszulka w kratę, chustka na szyi, luźne dżinsy i wysokie buty. Nawet włosy związała w koński ogon.
- No, no, gdzie to się wybierasz? - spytał Draco. Miało to być w sensie żartobliwym, ale Astoria odpowiedziała zupełnie serio.
- Idę wydoić krowę.
     Malfoy otworzył oczy szeroko ze zdumienia. To krowy się doi?
     Astoria nie zauważyła zdziwionej miny męża. Szybko wyszła i poszła do stodoły. Tam uczyniła swoją powinność szybko i sprawnie, zważywszy to, że nigdy nie doiła krowy. Kiedy skończyła, przyszła do domu z wielkim wiadrem mleka. Zaraz też szybko się przebrała. Postanowiła wyruszyć na poszukiwanie jakiegoś sklepu, a chyba nie wypada iść w takim stroju!
     Po szybkim ogarnięciu się, Astoria wsiadła do auta. Wyjechała do miasta nieopodal. Tymczasem Draco wyszedł na pole. Postanowił wcielić jeden ze swoich planów w życie, a mianowicie – nauczyć gęsi latać. W tym celu poszedł do stodoły i wygonił kilka tych ptaków na podwórze. Wyszły one niechętnie, a i na powietrzu były ospałe i raczej nie miały ochoty na lekcje latania.
- Dobrze – powiedział Malfoy tonem jakiegoś sensei'a. - A teraz nauczymy się latać. Róbcie to co ja.
     Mężczyzna wyciągnął ręce i zaczął nimi machać. Gęsi nie zwracały na to uwagi. Chodziły spokojnie po podwórku i robiły na złość Malfoyowi. Blondyn zaklął kilka razy, ale się nie poddawał. Ciągle machał rękami i próbował nakłonić ptaki do robienia tego samego.
- Co pan robi? - nagle rozległo się pytanie.
     Draco odwrócił się nerwowo, prawie tracąc równowagę. Obok płotku odgradzającego podwórko od wybiegu dla koni stał chłopak. Miał na oko dziesięć lat.
- Co pan robi? - ponowił pytanie.
- A nic – odpowiedział mężczyzna cały się rumieniąc.
- A mi się wydaje, że pan uczył się latać.
- Uczyłem latać gęsi – powiedział Malfoy niepewnie. Nie wiedział, jak ten chłopak zareaguje na taką absurdalną wiadomość.
- Ja też kiedyś próbowałem, ale się nie udało. Więc panu też się nie uda, proszę nie próbować – powiedział chłopak tonem znawcy.
- Dziękuję za informację – odpowiedział Draco, a chłopak przelazł przez ogrodzenie i poszedł do swojego domu.
     Malfoy patrzył się za nim przez chwilę, po czym sam udał się do domu. Tam wziął jakąś książkę z biblioteczki i usiadł wygodnie w fotelu. Zabrał się za czytanie, lecz po kilku kartkach oczy zaczęły mu się kleić. Zasnął. Ta drzemka nie trwała jednak długo. Obudził go powrót Astorii ze sklepu. Kobieta była cała obładowana zakupami. Szybko pognał i pomógł jej wnieść wszystkie torby.


- Jeszcze 361 dni – mruknął Malfoy. - A ja już mam dość.
- Wczoraj mówiłeś to samo – odpowiedziała Astoria zalewając dwie kawy.
- Ech, ale i tak nie wytrzymam.
- To ty się założyłeś, więc musisz dać radę.
- No, masz rację.
     Draco wziął kubek z kawą i zaczął ją powoli sączyć. Wpatrywał się przy tym w okno. Po podwórku chodziły gęsi, które wczoraj miały szansę nauczyć się latać, ale nie chciały. Oprócz nich na podwórzu były też kury i kaczki.
- Draco, wiesz – zaczęła Astoria i Malfoy zrozumiał, że to co powie nie będzie raczej przyjemne. - Powinieneś wydoić krowę.
- CO?! - wrzasnął mężczyzna otwierając szeroko oczy ze zdziwienia.
- No tak, ja to robiłam wczoraj, i to wcale nie jest trudne.
- Ale...
- Żadnego „ale”. Masz wydoić – powiedziała Astoria ostrym tonem.
     Chcąc nie chcąc Malfoy zwlekł się z krzesła i poszedł za żoną do stodoły. Astoria wszystko już przygotowała – było wiadro, była krowa. Dziwna krowa! Malfoy miał wrażenie, że jest przez nią obserwowany. Usiadł niepewnie na stołku.
- Asti, muszę? - jęknął Draco.
- Ja dałam radę to ty też.
- Ale ta krowa się na mnie gapi!
- Dracuś, nie wymiękaj, dasz radę. Jestę mężczyzną, no nie? A jak ładnie wydoisz, to w nagrodę zrobię ci twoje ulubione kakao z pianką.
     Malfoy z wielką niechęcią i obrzydzeniem dotknął jednego wymiona. Chwycił je nieco silniej i poleciało mleko. Blondyn, który miał dotąd zamknięte oczy teraz je otworzył. Popatrzył na śmiejącą się żonę i zaczął z wielkim skupieniem (i obrzydzeniem) doić dalej. W końcu skończył. Spocił się przy tym i to jak! Astoria cały czas się uśmiechała. Cmoknęła męża w policzek i powiedziała:
- I co? To nie takie trudne.
- Mów co chcesz. Ta krowa i tak jest podejrzana.
     Astoria pokręciła głową i poszła do domu. Malfoy podążył za nią cały czas obracając głowę w stronę stodoły jakby się bał, że krowa się jednak rozmyśli i go zaatakuje. Ale zwierzę wcale o tym nie myślało. Jadło w spokoju swoje siano.
     Małżeństwo wróciło do domu. Poszli do kuchni. Astoria zrobiła kakao i dała je swojemu „bohaterowi”.
- I co? Żyjesz? Żyjesz – zaśmiała się znowu Astoria. Wbrew pozorom lubiła tę nieporadność swojego męża.
- Ale mogłem nie żyć! - histeryzował mąż popijając kakao.
- Tak, tak – mruknęła Astoria i zaczęła zmywać naczynia. - Mogłeś zostać zabity przez krowę-zabójcę, która uciekła z więzienia dla zwierząt.
- Asti, nie śmiej się, to poważne! - powiedział Draco. - Bo się obrażę.
- No już, już – zaśmiała się kobieta i objęła męża na pocieszenie. Lepiej?
- Lepiej.
     Malfoy wstał i skierował się do biblioteczki. Wyjął książkę, którą czytał wczoraj i zagłębił się ponownie w lekturze. Jednak i czytać w spokoju nie było mu dane. Do pokoju wślizgnął się biały kot. Mężczyzna w myślach nazwał go Przeszkadzacz. Bo ten kot we wszystkim przeszkadzał i się łasił. Psu dał przezwisko Język – bo uwielbiał lizać, zwłaszcza po twarzy. 
     Draco chwycił kota i położył go na książce. Ten zaczął mruczeć przymilnie i łasić się do jego twarzy. Tak, polubił on bardzo Malfoya. Jak zresztą wszystkie tutejsze zwierzęta (nie licząc oczywiście gęsi i krów).

2 komentarze:

  1. Rozdział Super!!! Nie mogę się doczekać ciągu dalszego!!! Życzę weny i pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. śmiałam się i to bardzo <3 <3 hahaha genialne

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pozostaw po sobie jakiś miły ślad. Może komentarz? :)