piątek, 6 marca 2015

Rosalie Dale i Tajemnica Wężoustych - Rozdział 1 Tajemnicza fryzjerka

     Rosalie Dale błądziła po przedmieściach Londynu. Nie zatrzymywała się, nie oglądała wystaw sklepowych. Dążyła do jednego celu...
     Rosalie Dale nie była jednak zwykłą dziewczyną. Była czarownicą. Uczyła się w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. 
     Rosalie w końcu znalazła swój cel - salon fryzjerski. Jeszcze raz upewniła się, że ma pieniądze mugoli i weszła.
     Oczom dziewczyny ukazało się małe, lecz przytulne pomieszczenie. Obok drzwi na zaplecze stała kobieta. Miała długie blond włosy z wystającymi gdzieniegdzie brązowymi pasemkami. Uśmiechnęła się do Ros i gestem wskazała jej fotel.
     Dziewczyna usiadła. Przejrzała się w lustrze. Nadal nie mogła się przyzwyczaić do tego, że ma zielone oczy. W końcu Dale zebrała się na odwagę i powiedziała:
- Proszę pasemka. Gdzieniegdzie. Szmaragdowozielone i srebrne. 
     Fryzjerka popatrzyła na nią i rzekła:
- Mówisz zielono-srebrne? Według mnie bardziej dla ciebie pasowałyby niebiesko-srebrne.
     Rosalie podniosła gwałtownie głowę. Czy ona wie?... Czy też jest?... To wydawało się niemożliwe, a jednak...
- Rosalie Dale, prawda? - spytała fryzjerka.
- Tak - odpowiedziała niepewnie Ros.
- Jesteś taka podobna do ojca... Mike Dale był moim najlepszym przyjacielem za czasów szkolnych. Tak, ja też chodziłam do Hogwartu i jestem czarownicą - dodała ze śmiechem widząc zdziwienie Rosalie. - A tak w ogóle to jestem Emily. Emily Ross.
- Miło mi panią poznać. I naprawdę znała pani mojego tatę?
- Tak. Ja też byłam Krukonką.
- A ja jestem Ślizgonką - powiedziała ze smutkiem Rosalie. Pani Ross musiała to wyczuć, bo powiedziała:
- Głowa do góry! Ślizgoni też mają dobre cechy. Fakt, ze Slytherinu wyszło wiele złych czarodziejów i czarownic, ale stamtąd pochodził też wielki Merlin.
     Fryzjerka wzięła grzebyk do włosów i zaczęła rozczesywać kasztanowe włosy Rosalie. Dziewczyna myślała nad tym, co powiedziała jej kobieta. Jednak nurtowała ją jedna sprawa...
- A czemu pani - zaczęła niepewnie.
- Czemu pracuję tu, w mugolskim zakładzie? - powiedziała kobieta bezbarwnym głosem. - Wiesz, zaraz po ukończeniu Hogwartu spotkałam pewnego czarodzieja. Od razu mnie oczarował. Był pół Włochem i znał się na zaawansowanych czarach. Wkrótce wzięliśmy ślub. Byliśmy dla siebie przeznaczeni. Żyło się nam dobrze... Do czasu, kiedy Giovanni, tak się nazywał, nie zaczął pić - tu głos jej się załamał. - Przestał się mną interesować. W głowie mu tylko było piwo i papierosy. Zaczął kręcić z podejrzanym towarzystwem. Pewnego dnia poszłam odwiedzić naszą skrytkę w Gringocie. Na miejscu zastałam pustą skrytkę. Tego samego dnia, Giovanni zginął. Założył się z tymi swoimi koleżkami, że przejdzie po linie nad rzeką. Głęboką rzeką. Szedł, szedł i nagle... - Tu pani Ross zaczęła szlochać.
- Spadł - dokończyła martwym głosem Rosalie.
- Tak. Znaleziono martwe ciało już następnego dnia. Mimo, że Giovanni był tak lekkomyślny, to kochałam go. Ale nie to było największym problemem. Nie miałam środków na życie. I wtedy w moim życiu ponownie pojawił się Mike Dale. Już z żoną. Catherine Delacour. I z małą tobą. Miałaś prawie roczek, kiedy spotkałam cię po raz pierwszy. Mike pożyczył mi trochę pieniędzy. To znaczy, dał mi je, ale ja i tak chciałam to oddać. Dzięki niemu znalazłam też pracę tu, w mugolskim salonie fryzjerskim.
- Jejku! - wyrwało się Rosalie.
- Tak. Mike Dale mi strasznie dużo pomógł. Bardzo mi go żal, że musiał umrzeć. Voldem-mort go zabił. Jak zresztą wszystkich, którzy stali mu na drodze.
- Voldemort? - spytała Rosalie. Nie znała nikogo o takim morcznym imieniu, ale przypuszczała, że to może być biały człowiek.
- Tak... Nazywanym Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, Sama-Wiesz-Kim, Czarnym Panem... Ja się nie boję jego imienia. Strach przed imieniem wzmacnia strach przed tym, kto je nosi. I o to mu chodzi.
- A jak wygląda ten Voldemort? Czy to jest taki biały człowiek?
- To morderca! Podobny do węża morderca. Tak, biały o czerwonych jak krew oczach, w których jest iskra mordu. Miałam raz ,,przyjemność" z nim się spotkać. Ledwo uszłam z życiem. Ale proszę, pomówmy o czymś innym. Ten temat jest trochę straszny i nie na miejscu.
     Rosalie przytaknęła. Wreszcie wiedziała, kto zamordował jej rodziców. Ale nadal nie wiedziała czemu ma wizje o tym całym Voldemorcie.
     Ros i pani Emily rozmawiały o przeróżnych rzeczach, ale głównie o Hogwarcie. Dziewczyna dowiedziała się, że na piątym roku będą zdawać ważne egzaminy nazywane Sumami, a na siódmym roku będą Owutemy. Pani Ross pytała się Rosalie o wielie rzeczy. Dziewczyna skwapliwie odpowiadała. Polubiła panią Ross. Głównie chyba dlatego, że była to najlepsza przyjaciółka jej taty.
- Gotowe - powiedziała pani Emily.
     Rosalie obejrzała się w lustrze. Podczas tej całej gadaniny, fryzjerka zrobiła jej śliczne pasemka. Zielony był delikatny, a srebrny wyglądał, jakby się mienił.
- Dziękuję, wyglądają pięknie!
- Bardzo proszę!
- Ile się należy?
- Nic.
- Nic? Przecież pani...
- Córka Mike'a Dale'a nie może u mnie płacić. Twój ojciec już dużo dla mnie zrobił, więc chcę mu się odwdzięczyć.
     Rosalie uśmiechnęła się i przytuliła panią Ross. Ukradkiem jedkak włożyła do kieszeni kobiety złotego galeona i kilka monet mugoli. Nie mogła pozwolić, by przyjaciółka jej ojca (teraz również i jej) nie miała ani grosza.
     Dziewczyna pożegnała się i wyszła. Teraz jest już stuprocentową Ślizgonką. I teraz już wie, kim jest biały człowiek.

2 komentarze:

  1. Na wstępie: doczekałam się pierwszego rozdziału drugiego tomu i już to jest SUPER :)
    Rosalie jest bardzo uczciwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oderwać się nie mogłam, czytam dalej <3 Wybacz, ze nie byłam na bieżąco, dopiero teraz nadrabiam zaległości

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pozostaw po sobie jakiś miły ślad. Może komentarz? :)