piątek, 6 marca 2015

Rosalie Dale i Tajemnica Wężoustych - Rozdział 2 Alka i Azog

- Rosalie! Co ty masz na głowie! - wrzasnęła ciotka Mary.
- Włosy! - odkrzyknęła Ros.
- Ale na włosach!
- Pasemka!
- A kto ci pozwolił?!
- Ja sama!
     Ciotka Mary skrzyczała Rosalie już od progu. Nie podobało jej się to, że młoda Dale'ówna była w Slytherinie, a teraz to? Tego było już za wiele.
     Rosalie uciekła na górę, do swojego pokoju. Miała dość męczenia przez ciotkę. Kobieta ciągle robiła jej wyrzuty z powodu tego, że trafiła do Slytherinu. Lecz czy to wina Rosalie? Przecież domu się nie wybiera!
- Ros? - dobiegło zza drzwi pokoju.
- Hmm? - odburknęła dziewczyna.
- Mogę wejść?
- Mhm.
     Do pokoju wszedł Dylan. Tylko on został z dwójki rodzeństwa. Grace już wyjechała do Francji na studia Magiczne. Chłopak nie mógł się jednak zdecydować nad pracą. Tak naprawdę sam nie wiedział, co chciałby dokładnie robić.
- Mama zrobiła ci znowu awanturę. O co tym razem? - spytał Dylan.
- O to - powiedziała dziewczyna pokazując pasemka.
- Według mnie, wyglądasz całkiem ładnie. Nie wiem, czemu mama się wścieka.
- Och, bo to są kolory Slytherinu! S L Y T H E R I N U. A twoja mama nie lubi tego domu. Ona była w Ravenclawie, podobnie jak i wy, dlatego nie może znieść, że ja jestem w tym domu.
- W sumie masz trochę racji. Mi to nie przeszkadza, że jesteś w innym domu. To może nawet lepiej. Różnorodność jest lepsza od jednostajności.
- A skąd ty takie filozofie znasz? - spytała śmiejąc się Ros.
- Jak się słucha Grace codziennie, to tak jest. Choć ostatnimi czasy bardzo się zmieniła. Powiedz, to twoja zasługa?
- Nooo, taaak - Rosalie zakręciła oczami.
- Nasza mała Rosi znowu zaczyna! - zaśmiał się Dylan.
     Kuzynostwo śmiało się i turlało po łóżku i podłodze. Chcichrali się przez dobre piętnaście minut. W końcu Dylan usiadł i zaproponował:
- Ej, Ros, a może by tak skoczyć na Pokątną? Wiem, że jeszcze nie wysłali ci spisu książek, ale może kupisz sobie zwierzaka?
- Hmmm, dobry pomysł.
- To co, idziemy?
- Idziemy!
     Rosalie i Dylan zeszli na dół. Ubrali buty i wyszli. Jeszcze przed drzwiami chłopak krzyknął do swojej mamy ,,Idziemy na Pokątną!" i poszli.
     Ros i Dylan ,,złapali" autobus i pojechali do Dziurawego Kotła. Oczywiście nie wprost tam, tylko wysiedli tochę dalej. Wysiedli z autobusu i poszli do pubu. Stamtąd od razu skierowali się na ulicę Pokątną.
     Rosalie pamiętała, jak była tu pierwszy raz. Teraz wydawało jej się, że dopiero wczoraj opuściła to miejsce. Nic się nie zmieniło - nadal było pełno ludzi i sklepów. Dylan zaprowadził ją do galerii handlowej Eeylopa.
     Sklep był pełen przeróżnych zwierząt: od sów po szczury. Każde było w swoim rodzaju. Jedne małe, inne duże. Dylan zagłębił się w część sklepu z kotami. Zawsze lubił futrzaste czworonogi, ale jego mama mu nie pozwalała na zwierzaka. Teraz był jednak pełnoletni i mógł sobie kupić kota.
     Rosalie przyglądała się sowom. Najbardziej spodobała jej się średnia, biała w szare ciapki. Miała takie mądre spojrzenie.
     Dziewczyna wzięła klatkę z tą sową i podeszła do lady. Jednak jej uwagę przykuł jakiś zwierzak w klatce, która stała w najciemniejszym kącie sklepu. Ros podeszła do niej i zauważyła w środku małego, szarego węża. Miał na głowie znamię w kształcie strzałki. Popatrzył się prosto na Rosalie i dziewczynie wydawało się, że słyszy jego błaganie: ,,Weź mnie, weź, proszę!".
     Ros podeszła do lady z sową. Od razu podeszła do niej przysadzista czarownica.
- Ach, więc sowę, kochaneczko? Co do Hogwartu? - spytała.
- Drugi rok - powiedziała Rosalie, po czym dodała: - A mam taką prośbę: czy mogę również kupić tego węża? - wskazała na klatkę.
- Hmm, w Hogwarcie można mieć tylko jednego zwierzaka, ale tego wężyka i tak nikt nie chce. No dobrze, możesz go wziąć.
     Czarownica podeszła do klatki i zaniosła ją do lady. Rosalie zapłaciła za węża i sowę i poszła szukać Dylana. Znalazła go z rozterką - nie wiedział, czy lepiej wziąć brązowego, czy czarnego kota. Ros poleciła mu wziąć czarno-brązowego. Dylanowi spodobało się to rozwiązanie i wkrótce dołączył do kuzynki czekającej na zewnątrz ze swoimi ,,zakupami".
- Dobra. Pokaż co tam masz - powiedział Dylan.
     Ros pokazała mu sowę i węża. Chłopak trochę się zdziwił, że kupiła węża, ale nic nie mówił.
- Sowę nazwę Alka - powiedziała dziewczyna kiedy wracali do domu.
- A węża? - spytał kuzyn.
- Azog.
- Heh, Alka i Azog. Normalnie para na maksa!
     Rosalie i Dylan zaczęli się śmiać. Dylan potrafił rozbawić każdego. Nawet największego sztywniaka.

2 komentarze:

  1. Rozdziała SUPER :)
    Dylan normalnie zwala mnie z nóg :)
    Tak trzymaj Aneta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zwierzaczki, jak uroczo ;3 :D Dylan jest cudowny! :D

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pozostaw po sobie jakiś miły ślad. Może komentarz? :)