A jednak była awantura z powodu smoka... Draco włóczył się po zamku nocą i dostał karę. Tak naprawdę, to Malfoy ,,przechwycił" list brata Rona Weasley'a. W liście było, że Harry Potter, Hermiona Granger i Ron Weasley mają nielegalnie przetransportować smoka. Oczywiście Draco postanowił ich śledzić i przy okazji nakablować na nich nauczycielom. Wtedy wywalili by i tę trójkę i Hagrida. Jednak jego plan nie wypalił - Malfoy został złapany. Zresztą Potter i Granger też. Za karę byli z Hagridem w Zakazanym Lesie. Mieli szukać ,,czegoś, co zabija jednorożce".
Draconowi nie spodobało się to, ale musiał. Cały czas skarżył się i nie omieszkał opisać tej ,,dramatycznej sytuacji, z której ledwie uszedł z życiem". Tak naprawdę, to uciekł z wrzaskiem, ale akurat tę część opowieści przmilczał.
W końcu nadszedł dzień egzaminów. Rosalie zdała wszystkie bez problemu, co bardzo ją zdziwiło. Nigdy nie lubiła takich testów sprawdzających.
Dziewczyna zaczęła coraz częściej myśleć o wakacjach. Przypuszczała, że mogą być to ostatnie, jakie spędzi z Grace i Dylanem.
Dylan zawsze marzył o jakiej pracy, która miała by w sobie dużo ryzyka. To był ten typ chłopaka, który nie przejmuje się jutrem - jedzie na całego. Dylan nigdy nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Często najpierw działał a dopiero potem myślał. Mimo wszystko i tak był fajny. Miał duże poczucie humoru i był przystojny.
Grace natomiast największą wagę przykładała do nauki. Była mądra i błyskotliwa. Lubiła przechalać się swoją wiedzą i zanudzać wszystkich wokoło swoimi wykładami.
Rosalie nawet lubiła tę różność charakteru kuzynostwa. Dzięki Grace wiedziała już kilka rzeczy o Magii, zanim znalazła się w Hogwarcie. Natomiast z Dylanem można było się powygłupiać.
Koniec szkoły zbliżał się wielkimi krokami. Już jutro miało być zakończenie roku szkolnego. Rosalie było trochę żal - będzie musiała rozstać się na dwa miesiące z przyjaciółmi. Ale potem znowu do szkoły! Drugi rok z pewnością okaże się jeszcze ciekawszy.
- Rosalie, mam do ciebie prośbę.
Dale siedziała jak zwykle z książką pod drzewem. Podniosła głowę i zauważyła nad sobą Grace. Zdziwił ją widok kuzynki, ale nic nie powiedziała.
- Tak? - spytała Ros.
- Bo wiesz - Grace też usiadła na trawie. - Dostałam list z propozycją dalszej nauki. We Francji. Moja mama wysłała kiedyś list do swojej francuskiej koleżanki i napisała o moich ,,talentach". I się okazało, że ta znajoma ma znajomą, która ma brata, który ma kolegę, którego siostra ma chłopaka, który jest synem znanego francuskiego nauczyciela Zaklęć. Takich bardzo zaawansowanych. I ta koleżanka mamy załatwiła mi tam miejsce. Tylko nie wiem czy się zgodzić, czy nie!
- To dla ciebie wielka szansa! Zgódź się! Będziesz mogła poznać tajniki Magii, i w ogóle... Ale... Czemu akurat mnie się o to pytałaś?
Grace się cała zaczerwieniła i wydukała:
- Dylan ma mnie chyba dość. Podobnie zresztą jak moje koleżanki z Ravenclawu. Wydaje mi się, że mnie unikają...
- Hmm, wiem nawet czemu - mruknęła Rosalie, po czym dodała: - Powinnaś mniej się przechwalać tym co umiesz. Niektórzy są słabi w nauce, ale się starają, a jak ty bębnisz, że ,,co to ja nie umiem", to im się robi przykro i smutno.
- Może i masz rację... - zastanowiła się Grace. - Wiesz co? Dzięki Ros, naprawdę mi pomogłaś.
- E, to nic takiego - powiedziała Dale, a kiedy kuzynka odeszła mruknęła sama do siebie: - Ach, jak ja jej chciałam to już dawno powiedzieć... - po czym zaśmiała się sama z siebie.
Reszta dnia minęła Rosalie w wyśmienitym nastroju. Dziewczyna ciągle się uśmiechała i zaniepokoiło to nieco Milicentę.
- Co się stało, że jesteś taka szczęśliwa? - zapytała ją wieczorem.
- Rozmawiałam rano z kuzynką. I była to super rozmowa. Zawsze chciałam jej powiedzieć to, co powiedziałam dzisiaj - odpowiedziała Rosalie.
Dziewczyny szybko się przebrały. Milicenta weszła już do łóżka, ale Ros jeszcze nie. Chwilę siedziała na posłaniu, a potem się położyła. Nie mogła jednak zasnąć. Wierciła się na wszystkie strony, aż w końcu zrezygnowana usiadła na łóżku. Skoro sen nie chce przyjść, ona nie będzie go zmuszać.
Rosalie chwyciła podręcznik do Eliksirów i zaczęła czytać go pod kołdrą w świetle różdżki. Czytała długo, bardzo długo. Nagle różdżka wypadła jej z dłoni, a głowę i prawą rękę przeszył okropny, palący ból.
Znowu pojawiła się wizja, czy raczej smuga wizji. Widziała Quirella i Harry'ego Pottera. Profesor obrócił się w pewnej chwili i zaczął rozwiązywać swój turban. Oczom Rosalie ukazała się głowa białego mężczyzny. Dwie szparki zamiast nosa, czerwone oczy jak u węża i biała jak śnieg twarz. To on.
Wizja rozmyła się całkowicie, a Rosalie była przkonana, że to dzieje się naprawdę. I to teraz, w tej chwili. Gdyby miała to jakoś wyjaśnić, czemu to wie, nie umiałaby. Po prostu to czuła. Czuła też gniew. Czuła jak przez jej ciało przechodzi fala gniewu. Gniewu białego człowieka...
Fajny rozdział !!!
OdpowiedzUsuńRosallie zawsze służy dobrą radą :)
Szczerość czasem się opłaca :)
Biały człowiek strasznie się jej narzuca.