środa, 4 marca 2015

Córka Slytherinu - Rozdział 16 Biały Człowiek

     A jednak była awantura z powodu smoka... Draco włóczył się po zamku nocą i dostał karę. Tak naprawdę, to Malfoy ,,przechwycił" list brata Rona Weasley'a. W liście było, że Harry Potter, Hermiona Granger i Ron Weasley mają nielegalnie przetransportować smoka. Oczywiście Draco postanowił ich śledzić i przy okazji nakablować na nich nauczycielom. Wtedy wywalili by i tę trójkę i Hagrida. Jednak jego plan nie wypalił - Malfoy został złapany. Zresztą Potter i Granger też. Za karę byli z Hagridem w Zakazanym Lesie. Mieli szukać ,,czegoś, co zabija jednorożce".
     Draconowi nie spodobało się to, ale musiał. Cały czas skarżył się i nie omieszkał opisać tej ,,dramatycznej sytuacji, z której ledwie uszedł z życiem". Tak naprawdę, to uciekł z wrzaskiem, ale akurat tę część opowieści przmilczał.
     W końcu nadszedł dzień egzaminów. Rosalie zdała wszystkie bez problemu, co bardzo ją zdziwiło. Nigdy nie lubiła takich testów sprawdzających.
     Dziewczyna zaczęła coraz częściej myśleć o wakacjach. Przypuszczała, że mogą być to ostatnie, jakie spędzi z Grace i Dylanem.
     Dylan zawsze marzył o jakiej pracy, która miała by w sobie dużo ryzyka. To był ten typ chłopaka, który nie przejmuje się jutrem - jedzie na całego. Dylan nigdy nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Często najpierw działał a dopiero potem myślał. Mimo wszystko i tak był fajny. Miał duże poczucie humoru i był przystojny.
     Grace natomiast największą wagę przykładała do nauki. Była mądra i błyskotliwa. Lubiła przechalać się swoją wiedzą i zanudzać wszystkich wokoło swoimi wykładami.
     Rosalie nawet lubiła tę różność charakteru kuzynostwa. Dzięki Grace wiedziała już kilka rzeczy o Magii, zanim znalazła się w Hogwarcie. Natomiast z Dylanem można było się powygłupiać.
     Koniec szkoły zbliżał się wielkimi krokami. Już jutro miało być zakończenie roku szkolnego. Rosalie było trochę żal - będzie musiała rozstać się na dwa miesiące z przyjaciółmi. Ale potem znowu do szkoły! Drugi rok z pewnością okaże się jeszcze ciekawszy.
- Rosalie, mam do ciebie prośbę.
     Dale siedziała jak zwykle z książką pod drzewem. Podniosła głowę i zauważyła nad sobą Grace. Zdziwił ją widok kuzynki, ale nic nie powiedziała.
- Tak? - spytała Ros.
- Bo wiesz - Grace też usiadła na trawie. - Dostałam list z propozycją dalszej nauki. We Francji. Moja mama wysłała kiedyś list do swojej francuskiej koleżanki i napisała o moich ,,talentach". I się okazało, że ta znajoma ma znajomą, która ma brata, który ma kolegę, którego siostra ma chłopaka, który jest synem znanego francuskiego nauczyciela Zaklęć. Takich bardzo zaawansowanych. I ta koleżanka mamy załatwiła mi tam miejsce. Tylko nie wiem czy się zgodzić, czy nie!
- To dla ciebie wielka szansa! Zgódź się! Będziesz mogła poznać tajniki Magii, i w ogóle... Ale... Czemu akurat mnie się o to pytałaś?
     Grace się cała zaczerwieniła i wydukała:
- Dylan ma mnie chyba dość. Podobnie zresztą jak moje koleżanki z Ravenclawu. Wydaje mi się, że mnie unikają...
- Hmm, wiem nawet czemu - mruknęła Rosalie, po czym dodała: - Powinnaś mniej się przechwalać tym co umiesz. Niektórzy są słabi w nauce, ale się starają, a jak ty bębnisz, że ,,co to ja nie umiem", to im się robi przykro i smutno.
- Może i masz rację... - zastanowiła się Grace. - Wiesz co? Dzięki Ros, naprawdę mi pomogłaś.
- E, to nic takiego - powiedziała Dale, a kiedy kuzynka odeszła mruknęła sama do siebie: - Ach, jak ja jej chciałam to już dawno powiedzieć... - po czym zaśmiała się sama z siebie.
     Reszta dnia minęła Rosalie w wyśmienitym nastroju. Dziewczyna ciągle się uśmiechała i zaniepokoiło to nieco Milicentę.
- Co się stało, że jesteś taka szczęśliwa? - zapytała ją wieczorem.
- Rozmawiałam rano z kuzynką. I była to super rozmowa. Zawsze chciałam jej powiedzieć to, co powiedziałam dzisiaj - odpowiedziała Rosalie.
     Dziewczyny szybko się przebrały. Milicenta weszła już do łóżka, ale Ros jeszcze nie. Chwilę siedziała na posłaniu, a potem się położyła. Nie mogła jednak zasnąć. Wierciła się na wszystkie strony, aż w końcu zrezygnowana usiadła na łóżku. Skoro sen nie chce przyjść, ona nie będzie go zmuszać.
     Rosalie chwyciła podręcznik do Eliksirów i zaczęła czytać go pod kołdrą w świetle różdżki. Czytała długo, bardzo długo. Nagle różdżka wypadła jej z dłoni, a głowę i prawą rękę przeszył okropny, palący ból.
     Znowu pojawiła się wizja, czy raczej smuga wizji. Widziała Quirella i Harry'ego Pottera. Profesor obrócił się w pewnej chwili i zaczął rozwiązywać swój turban. Oczom Rosalie ukazała się głowa białego mężczyzny. Dwie szparki zamiast nosa, czerwone oczy jak u węża i biała jak śnieg twarz. To on.
     Wizja rozmyła się całkowicie, a Rosalie była przkonana, że to dzieje się naprawdę. I to teraz, w tej chwili. Gdyby miała to jakoś wyjaśnić, czemu to wie, nie umiałaby. Po prostu to czuła. Czuła też gniew. Czuła jak przez jej ciało przechodzi fala gniewu. Gniewu białego człowieka...

1 komentarz:

  1. Fajny rozdział !!!
    Rosallie zawsze służy dobrą radą :)
    Szczerość czasem się opłaca :)
    Biały człowiek strasznie się jej narzuca.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pozostaw po sobie jakiś miły ślad. Może komentarz? :)