- Ginny, list do ciebie! - zawołała Molly Weasley.
Bonnie Write zbiegła na dół. Podeszła do śnieżnobiałej sowy i wzięła od niej list.
Tak, Bonnie też już wiedziała, że przenieśli się do świata PRAWDZIWEGO Harry'ego Pottera. Była nadzwyczaj mądra i bystra, jak na swój wiek. Szybko zorientowała się, że trzeba udawać Ginny Weasley.
Dziewczyna wyjęła list z koperty. Od Rona, czyli Ruperta. Przeleciała wzrokiem po pergaminie i położyła go na stole. Już miała pójść na górę, kiedy Molly Weasley podniosła list i także go przeczytała, nie kryjąc zdziwienia.
- ,,Wybitni czarodzieje współczesnośći"? A Ron ma w ogóle taką książkę? - spytała.
- Nie wiem, poszukam jej. Może znajdę - próbowała wykręcić się Bonnie.
Dziewczyna szybko wspięła się po schodach. Weszła do ,,swojego" pokoju i chwyciła wolny kawałek pergaminu i pióro. Nie dbała, żeby pisać tym samym szyfrem co Rupert. Chciała szybko wyjaśnić sprawę.
Nakreśliła kilka zdań. Ich treść brzmiała tak:
Drogi Rupercie, Danielu, Emmo, Tomie i Matthew'ie!
Odczytałam wasz list, i wiem, że chodzi wam o książki z TAMTEGO świata o ,,Harry'm Potterze". Przykro mi jednak stwierdzić, iż nie mam ich przy sobie. Fakt, kiedy się tu przenosiliśmy miałam wszystkie siedem tomów w torebce, ale kiedy ją otworzyłam, już tutaj, nic w niej nie było. Nic a nic. Wszystko jakby wyparowało. Naprawdę przepraszam, ale to nie moja wina. Mam jednak nadzieję, że sobie jakoś poradzicie.
Pozdrawiam,
Bonnie
Dziewczyna jeszcze raz przeczytała list i włożyła go do koperty. Szybko go zaadresowała i zeszła na dół. Molly Weasley stała przy stole i kroiła marchewki. Bonnie dała list sowie i podeszła do ,,mamy".
- Pomogę ci - powiedziała.
- Och, dziękuję - powiedziała Molly dając dziewczynie drugą marchewkę. - Powiedz, znalazłaś tę książkę?
- Niestety nie. Wysłałam Ronowi list z przeprosinami, że nie wiem gdzie jest.
W sumie była to prawda. Bonnie nie miała pojęcia, gdzie mogą znajdować się te książki. Może w jakiejś próżni, czy czymś. Bała się tylko, że jeśli je zgubili, mogą wpaść w poważne kłopoty - nie będą wiedzieć co robić.
Jeszcze jedną sprawą, która nurtowała Bonnie, było to, że nie wiedziała jak mogą wrócić do swojego świata, do niemagicznego, zwykłego świata. Choć tu, w świecie pani Rowling też było przyjemnie. Jedyną rzeczą, która nie podobała się Write było to, że musi udawać Ginny. Dziewczyna chciała by być w Hogwarcie, z resztą przyjaciół. Przynajmniej tam, w małym, choć znajomym gronie osób mogłaby być sobą - Bonnie Write, a nie Ginny Weasley.
- Hmm, cóż. Może Ron wziął ją ze sobą, ale zgubił, jak to on? - podsunęła pani Weasley.
- Może, mamo, może - powiedziała dla świętego spokoju Bonnie, choć w myślach dodała: - Dobrze by było gdyby ją wziął i nawet zgubił, ale miał.
Bonnie szybko skroiła marchewkę i wzięła jeszcze jedną. Cały czas myślała, co teraz dzieje się w zwykłym świecie, w niemagicznej Anglii. Pewnie jej prawdziwi rodzice się o nią martwią, a ona tu siedzi sama musząc udawać kogoś kim nie jest.
- Na czym tak myślisz, Ginny? - spytała nagle pani Weasley.
- A, zastanawiam się, jak to będzie już w Hogwarcie - powiedziała szybko Bonnie.
- Och, moja kochana, w Hogwarcie jest naprawdę fantastycznie! I tyle się można nauczyć... To właśnie tam poznałam twojego tatę... - i Molly Weasley zaczęła snuć opowieść o tym, jak poznała Artura Weasleya.
Write przysłuchiwała się temu z ochotą. Naprawdę, opowieść ,,mamy" była ciekawa, a pozatym można się było trochę pośmiać z nieudanych zalotów Artura. Tak się rozgadały i rozchichrały, że w całym tym zamieszaniu zapomniały o obiedzie.
- Nic nie szkodzi - powiedziała Bonnie z uśmiechem na ustach. - Poczekam jeszcze chwilę, nie jestem głodna.
Pani Weasley spowrotem zabrała się za gotowanie obiadu, a Bonnie wyszła na dwór. Z norek powychodziły gnomy. Patrzyły się podejrzanie na dziewczynę, ale ona sobie nic z tego nie robiła.
W oddali szczekał pies, i ćwierkały jeszcze ptaki, które nie odleciały na zimę. W sumie w Norze było przyjemnie. Nawet bardzo przyjemnie. Tu była wieś, a Londyn, i ten zwykły, i zapewne ten Magiczny, to miasto. Przepełnione budynkami, skelpami i galeriami miasto. A Bonnie zawsze lubiła wieś. Wieś i charakterystyczne dla niej odgłosy i widoki. Nawet, jeśli dom stał (tak jak w przypadku Nory) na odludziu.
Bonnie Write zbiegła na dół. Podeszła do śnieżnobiałej sowy i wzięła od niej list.
Tak, Bonnie też już wiedziała, że przenieśli się do świata PRAWDZIWEGO Harry'ego Pottera. Była nadzwyczaj mądra i bystra, jak na swój wiek. Szybko zorientowała się, że trzeba udawać Ginny Weasley.
Dziewczyna wyjęła list z koperty. Od Rona, czyli Ruperta. Przeleciała wzrokiem po pergaminie i położyła go na stole. Już miała pójść na górę, kiedy Molly Weasley podniosła list i także go przeczytała, nie kryjąc zdziwienia.
- ,,Wybitni czarodzieje współczesnośći"? A Ron ma w ogóle taką książkę? - spytała.
- Nie wiem, poszukam jej. Może znajdę - próbowała wykręcić się Bonnie.
Dziewczyna szybko wspięła się po schodach. Weszła do ,,swojego" pokoju i chwyciła wolny kawałek pergaminu i pióro. Nie dbała, żeby pisać tym samym szyfrem co Rupert. Chciała szybko wyjaśnić sprawę.
Nakreśliła kilka zdań. Ich treść brzmiała tak:
Drogi Rupercie, Danielu, Emmo, Tomie i Matthew'ie!
Odczytałam wasz list, i wiem, że chodzi wam o książki z TAMTEGO świata o ,,Harry'm Potterze". Przykro mi jednak stwierdzić, iż nie mam ich przy sobie. Fakt, kiedy się tu przenosiliśmy miałam wszystkie siedem tomów w torebce, ale kiedy ją otworzyłam, już tutaj, nic w niej nie było. Nic a nic. Wszystko jakby wyparowało. Naprawdę przepraszam, ale to nie moja wina. Mam jednak nadzieję, że sobie jakoś poradzicie.
Pozdrawiam,
Bonnie
Dziewczyna jeszcze raz przeczytała list i włożyła go do koperty. Szybko go zaadresowała i zeszła na dół. Molly Weasley stała przy stole i kroiła marchewki. Bonnie dała list sowie i podeszła do ,,mamy".
- Pomogę ci - powiedziała.
- Och, dziękuję - powiedziała Molly dając dziewczynie drugą marchewkę. - Powiedz, znalazłaś tę książkę?
- Niestety nie. Wysłałam Ronowi list z przeprosinami, że nie wiem gdzie jest.
W sumie była to prawda. Bonnie nie miała pojęcia, gdzie mogą znajdować się te książki. Może w jakiejś próżni, czy czymś. Bała się tylko, że jeśli je zgubili, mogą wpaść w poważne kłopoty - nie będą wiedzieć co robić.
Jeszcze jedną sprawą, która nurtowała Bonnie, było to, że nie wiedziała jak mogą wrócić do swojego świata, do niemagicznego, zwykłego świata. Choć tu, w świecie pani Rowling też było przyjemnie. Jedyną rzeczą, która nie podobała się Write było to, że musi udawać Ginny. Dziewczyna chciała by być w Hogwarcie, z resztą przyjaciół. Przynajmniej tam, w małym, choć znajomym gronie osób mogłaby być sobą - Bonnie Write, a nie Ginny Weasley.
- Hmm, cóż. Może Ron wziął ją ze sobą, ale zgubił, jak to on? - podsunęła pani Weasley.
- Może, mamo, może - powiedziała dla świętego spokoju Bonnie, choć w myślach dodała: - Dobrze by było gdyby ją wziął i nawet zgubił, ale miał.
Bonnie szybko skroiła marchewkę i wzięła jeszcze jedną. Cały czas myślała, co teraz dzieje się w zwykłym świecie, w niemagicznej Anglii. Pewnie jej prawdziwi rodzice się o nią martwią, a ona tu siedzi sama musząc udawać kogoś kim nie jest.
- Na czym tak myślisz, Ginny? - spytała nagle pani Weasley.
- A, zastanawiam się, jak to będzie już w Hogwarcie - powiedziała szybko Bonnie.
- Och, moja kochana, w Hogwarcie jest naprawdę fantastycznie! I tyle się można nauczyć... To właśnie tam poznałam twojego tatę... - i Molly Weasley zaczęła snuć opowieść o tym, jak poznała Artura Weasleya.
Write przysłuchiwała się temu z ochotą. Naprawdę, opowieść ,,mamy" była ciekawa, a pozatym można się było trochę pośmiać z nieudanych zalotów Artura. Tak się rozgadały i rozchichrały, że w całym tym zamieszaniu zapomniały o obiedzie.
- Nic nie szkodzi - powiedziała Bonnie z uśmiechem na ustach. - Poczekam jeszcze chwilę, nie jestem głodna.
Pani Weasley spowrotem zabrała się za gotowanie obiadu, a Bonnie wyszła na dwór. Z norek powychodziły gnomy. Patrzyły się podejrzanie na dziewczynę, ale ona sobie nic z tego nie robiła.
W oddali szczekał pies, i ćwierkały jeszcze ptaki, które nie odleciały na zimę. W sumie w Norze było przyjemnie. Nawet bardzo przyjemnie. Tu była wieś, a Londyn, i ten zwykły, i zapewne ten Magiczny, to miasto. Przepełnione budynkami, skelpami i galeriami miasto. A Bonnie zawsze lubiła wieś. Wieś i charakterystyczne dla niej odgłosy i widoki. Nawet, jeśli dom stał (tak jak w przypadku Nory) na odludziu.
Zaczyna się akcja rozkręcać :)
OdpowiedzUsuńZ nie cierpliwością czekam na ciąg dalszy:)