sobota, 13 czerwca 2015

Uczniowie Hogwartu Pół Żartem Pół Serio - Lucjusz Malfoy




     Lucjusz Malfoy nie był ładnym chłopcem. Co to, to nie.
     Ale nie był też brzydki.
     Miał zwykłą urodę. Długie, proste włosy o kolorze platynowego blondu. Szare i zimne oczy. Dość jasną karnację i cerę. Ubierał się na ciemno. Miał dość wyszukany charakter jak na chłopca. Wykwintne maniery, uprzejmość, a także wyszukane słownictwo. O, patrzcie! Teraz stoi wraz ze swoim ojcem, Abraxem Malfoyem. Czeka, aż tłum się nieco rozejdzie, by mógł wejść do pociągu. A gdzie ten pociąg jedzie? Do szkoły Magii i Czarodziejstwa. Do Hogwartu. O. Już wsiada.
     Idzie, idzie. Czy on chce calusieńki pociąg przejść wzdłuż? No bo wszerz by było odrobinę trudniej. Bo to tylko pięć kroków. Ewentualnie sześć. Albo siedem. Ale wracając do Lucjusza. Sobie usiadł, w przedziale. Obok niego jest jakaś dziewczynka. Ale nie wykazuje zainteresowania nowym współpasażerem. A i sam Lucek na nią nie zważa.
     Jadą, jadą. Długo jadą. Z pół dnia, jak nie więcej. Ale już są. Cała hałajstra wysiada. Udają się do szkoły, potem mają ceremonię przydziału do domów, dyrektor coś gada i idą spać. No tak, a co z Lucjuszem? Trafił on do Slytherinu, Domu Węża. Trochę u nich w pokoju mroczno i ciemno (no i mokro), ale da się przeżyć. Z tym, że nasz kochany Lucek dostał pokój, gdzie bez przerwy coś przeciekało. No i jak w takich warunkach spać? Ale Lucjusz jest mężny i da radę.
     Dobra. Oszczędzę Wam opisywania całego „porywającego” życia owego chłopca. No, może wymienię kilka szczegółów. I ważnych zagadnień. A nuż, ktoś z Was zechce go opisać, albo zrobić charakterystykę, czy też opowiadanie o nim. Chociaż wątpię. Lucjusz Malfoy jest niezbyt porywającym tematem. Ale bardzo porywający dla dziewczyn, to on jest.
     W szkole zawsze miał wielkie poważanie. Wszystkie laski lepiły się do niego, jak muchy do lepca. Ale on miał upatrzoną jedną. Najpiękniejszą, jego zdaniem. Ale ona nie była zainteresowana tym „przystojniaczkiem” (bo trzeba Wam wiedzieć, że Lucek wypiękniał i wyprzystojniał w szkole). Znaczy się: była zainteresowana, ale tego nie okazywała i zgrywała niedostępną. Chciała, żeby o nią zawalczył. No to zawalczył.
     Jego najlepszym przyjacielem z tych czasów był niejaki Severus Snape. To jest, nie tyle co przyjacielem, a bardziej pachołkiem. Bo Lucjusz się trochę stał pyszny i gdzieś w okolicach czwartego roku, zaczął przewodzić Ślizgońskim prymem. I dostał się do świty Toma Riddle'a, Śmierciożerców. W sumie Severus też, ale to właśnie Lucek był jednym z najbardziej zaufanych członków. Jednym, bo drugim była niejaka Bellatriks Black.
     Ale do rzeczy. Lucek zwerbował Sevka, by ten mu pomógł. Lucjusz wymyślił przegenialny plan. Severus miał podłożyć owej damie, czyli Narcyzie Black kwiaty z informacją, by spotkali się o północy w nocy przed zamkiem. Sevcio się trośku zbulwersował, no bo czemu on ma to robić? Nie będzie wiecznie wypełniał czyichś rozkazów. Więc w odwecie wykonał jeszcze dwie kopie karteczek i kupił jeszcze dwa bukiety. Oczywiście Lucek nic o tym nie wiedział. No i wysłał Sevcio owe kwiaty. Jedne do Narcyzi, drugie do największej szkolnej brzyduli, a trzecie do najpiękniejszej damulki w Hogwacie.
     A Lucek się szykował. Spsikał perfumkami najlepszej firmy nie tylko siebie, ale też caluśki pokój i jeszcze Severusa, kiedy przyszedł i kilku przypadkowych uczniów. Włożył też garniturek z zielonym krawatem i ułożył swoje długie włosy. Związał je w wykwintnego kucyczka związanego kokardką. Zieloną. Bo wszystko musi współgrać ze sobą.
     I poszedł w noc. Była północ. Księżyc świecił na niebie, tym, czym mógł, czyli pozostałą odrobinką, przypominającą wychudzonego rogala lub banana. No i zaczęły się schodzić panienki. Na przedzie Narcyzia Black, za nią pani ładna, a dalej brzydula. Kiedy szły, to nie wiedziały, że idą do jednego. Ale kiedy doszły, to każda dała mu mocne uderzenie w policzek. No bo co to znaczy?! Umawia się z trzema naraz?! A biedny Lucuś nie wiedział nawet o co chodzi. Dziwił się, że przyszły aż trzy. Kiedy wrócił do pokoju był tak wściekły, że rozbił swojego ulubionego porcelanowego słonika od babci. No i musiał go sklejać. Na szczęście istniało takie zaklęcie, bo gdyby nie, to musiałby robić to ręcznie i dostałby przez to chyba zawału albo nabawił sę jeszcze czegoś gorszego. Lucjusz nienawidził mugoli. Hmm, a czy mugole nienawidzili Lucjusza? Nie wiem.
     Ale wracając do jego podrywów. Już następnego dnia podszedł do Narcyzi, by wyjaśnić, że było to nieporozumienie, że on umówił się tylko z nią. Cyzia uwierzyła i nawet go pocałowała. Tak w nosek. Delikatnie. Ale jednak. Więc Lucek wracał do pokoju w podskokach, co nie umkło uwadze Severusa. Kiedy ten spytał, nie uzyskał odpowiedzi, ale wzrok Lucjusza mówił sam za niego. Lucuś się zakochał. W sumie wcześniej też był już w niej zakochany, ale teraz poczuł to bardziej. Chciało mu się śpiewać i tańczyć, ale wolał tego nie robić, bo pewno byłoby to odebrane jako oznaka przedawkowania Ognistej Wishkey. A on przecież dziś nic nie pił! Chyba...
     No i spotykał się z Narcyzą. Okazało się, że Bellatriks to jej siostra. Oczywiście Bellcia nie szczędziła Lucjuszowi wyzwisk za to, że chodzi z jej siostrą. On sobie nic z tego nie robił. Ale po miesiącu, Cyzia przestała się nim interesować. Wydawał się jej płytki i denny. I nieatrakcyjny. Lucek to zauważył i chciał coś zrobić, by pokazać, że jest wartościowym kolesiem. No i zaprosił z głupia Bellusię na pseudo-randkę. Ta się zdziwiła, ale zgodziła się. No bo Lucjusz był przecież najatrakcyjniejszym i najpopularniejszym chłopakiem w szkole. No i się umawiali. Trzymali za ręce. Nazcyzia to widziała. I jak się wściekła! Krzyczała, wyklinała, przeklinała, rzucała klątwy i uroki. Lucek próbował jej to wytłumaczyć. Kiedy mu się udało, Narcyza nadal się złościła, ale już mniej i znów zaczęła z nim chodzić. Ale Bella była zła. Wściekła. Przewściekła. Ale nie mogła nic zrobić.
     I żyli sobie długo i szczęśliwie. Pobrali się wkrótce i urodził im się taki malutki, przesłodki chłopczyk. No i teraz Lucek ma przechlapane. Cyzia właśnie stoi przy kuchni i parzy kawy, robi śniadanie. A Lucjusz karmi swojego syneczka, Draco. Z tym, że Dracuś nie za bardzo chce jeść i kaszka ląduje wszędzie, ale nie w buzi chłopczyka. Oczywiście większość znajduje się na Lucusiu. Biedny... Kaszka cała go lepi, ale on wytrzyma, bo jest mężnym mężczyzną (a raczej to nie chce się zbłaźnić przed Cyzunią). Tyle, że wykarmić synka jest o niebo trudniej niż na przykład zmierzyć się z hydrą czy też ziejącym ogniem Smokiem.
     Ale Lucuś Malfoy to jest gość. I każdy o tym wie. Zdarzały mu się wzloty i upadki, ale zawsze dawał radę. Może był z niego pusty tchórz. Ale jednak miał swoją odwagę. No i umiał perfekcyjnie piec muffinki...


Co mnie zainspirowało:
Dwaco [Rzan tłumaczy i komentuje]
Zmiana planów, czyli kto będzie nowym czarnym charakterem? [Zatrzymać Wspomnienia - Historia Huncwotów]

Dedykacja:
Ten rozdział dedykuję mojej najlepszej przyjaciółce Julce. Za co? Za to, że mnie wspiera, za sama wie co i za to, że po prostu jest. 

2 komentarze:

  1. Dziękuję za dedykację! Naprawdę się tego nie spodziewałam.
    Trudno to opowiadanie przeczytać i ani razu się nie zaśmieć. Szacun :)
    Jedna uwaga zdjęcie nie chce się wyświetlić :(

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHAHAHAHAHAA PERFEKTO <3 i Muffinki na końcu <3 :) CUDO, no po prostu cudo *_* super, to jest świetne! ... wszystko po kolei...jesli miałabym najlepszy fragment wybrać, to bym skopiowała cały tekst !

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pozostaw po sobie jakiś miły ślad. Może komentarz? :)