- W czwartek lekcje latania! - oznajmiła Milicenta siadając przy stole.
- Serio? Super! - odrzekła rozpromieniona Rosalie. Bardzo chciała nauczyć się latać - Grace i Dylan ciągle wychwalali latanie na miotle, było więc do przywidzenia, że Ros także chce tego spróbować.
- Szkoda, że pierwoszoroczni nie mogą grać w Quiddicha - powiedział Draco siadając między Crabbem i Goyle'm.
- Noo, zgadzam się. Moi kuzyni są w drużynie Krukonów. Ja też bym chciała zagrać w tę grę i być w drużynie Slytherinu - powiedziała Rosalie.
- Ja już latałem na miotle - powiedział z dumą Malfoy.
- Serio? - spytała Milicenta szerzej otwierając oczy.
- Tak. Tata kupił mi kiedyś miotłę, więc mogłem potrenować.
- Szczęściarz - powiedziała Rosalie.
W końcu nadszedł czwartek. O piętnastej trzydzieści zaczęła się pierwsza lecja latania. Nauczycielką była pani Hooch.
- Niech każdy stanie przy miotle, wyciągnie prawą rękę i powie ,,do mnie!" - powiedziała nauczycielka.
Uczniowie szybko wykonali jej polecenie.
- Do mnie - powiedziała stanowczo Rosalie. Miotła podskoczyła do jej ręki, a dziewczyna szybko ją złapała.
Kiedy wszyscy uczniowie trzymali miotły ( a upłynęło sporo czasu ), pani Hooch pokazała im jak się dosiada miotły.
- Kiedy usłyszycie gwizdek, odepchniecie się nogami od ziemi. Utrzymujcie miotły w równowadze, wznieście się na kilka stóp i lądujcie wychylając się do przodu. Na mój gwizdek... Trzy...Dwa...
Wtem jedna miotła uniosła się w powietrze. Był na niej Neville.
- Wracaj! - krzyczała pani Hooch.
Nagle rozległo się głośne łupnięcie. Neville gruchnął w ziemię spadając z miotły, która jak gdyby nigdy nic poleciała do Zakazanego Lasu. Pani Hooch wzięła Longbottoma do skrzydła szpitalnego, nakazując reszcie, by nie ruszała się ziemi, do czasu kiedy wróci.
- Widzieliście jego twarz? Jak kawał białej plasteliny! - kpił Draco.
- Odczep się, Malfoy! - warknęła Parvati, jedna z bliźniaczek.
- Co, bronisz Longbottoma? - zapytała z kpiną Pansy uśmiechając się krzywo. - Nigdy bym nie pomyślała, że lubisz takie małe, tłuste, rozmazane maluchy!
Parvati wlepiła w nią wzrok marszcząc nos, po czym odwróciła się i poszła.
- Hej, zobaczcie! - zawołał Draco podnosząc coś z trawy. - To ta głupia zabawka, którą mu przysłała babcia.
- Oddaj to, Malfoy - wycedził Harry przez zęby.
- Bo co? - blondyn uśmiechnął się drwiąco. - Hmm, chyba ją tu gdzieś zostawie, żeby Longbottom ją znalazł. Może by tak... Na drzewie?
Draco wskoczył na miotłę. I podleciał w górę. Tuż za nim poszybował Harry. Rosalie wstrzymała oddech i rozglądała się nerwowo, czy nie ma w pobliżu jakiegoś nauczyciela. Na szczęście nie było.
Zerknęła w górę. Draco rzucił przypominajkę i zleciał na ziemię. Tymczasem Harry złapał przeźroczystą kulkę.
- HARRY POTTER!!! - zawołała nadbiegająca ku nim profesor McGonagall. - Harry Potter do mnie!
Chłopak poszedł za profesorką. Malfoy, Crabbe i Goyle uśmiechali się drwiąco, gdyż mieli nadzieję, że Harry'ego spotka kara.
Uczniowie rozeszli się. Rosalie podążała w zamyśleniu za grupą Ślizgonów. Rozległ się dzwonek. Dziewczyna postanowiła zostać na błoniach. Usiadła pod drzewem i zatopiła się w myślach. W końcu jednak wstała i skierowała się w stronę zamku.
Rosalie weszła do szkoły. Stanęła w korytarzu, gdy nagle zabolała ją głowa.
- Aaach! - krzyknęła upadając.
Kilku uczniów obejrzało się na Rosalie. Dziewczyna była nieprzytomna.
- Co tu się stało?! - spytał nadchodzący profesor Snape.
- Panie profesorze, ona zemdlała! - zawołał Lee Jordan.
Snape wziął Ros i zaniósł do skrzydła szpitalnego. Dziewczyna ocknęła się otoczona grupą ludzi. W owej grupie była pani Pomfrey - pielęgniarka, dyrektor Dumbledore, profesor Snape, i nie wiedzieć czemu, profesor Quirell.
Rosalie otworzyła szerzej oczy. W kącie stali Milicenta i Draco. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła, po czym padła na poduszkę.
- Co się stało, Rosalie? - spytał Dumbledore.
- Nnnie wiem dokładnie. Zabolała mnie nagle głowa i zemdlałam - powiedziała Ros.
- Czy coś jadłaś lub piłaś? - spytał profesor Snape.
- Tylko śniadanie, nic poza tym - odrzekła Ros.
- To na pewno nie trucizna. Więc co? - spytał Dumbledore,
- A m-m-może t-t-to j-j-jakiś zły u-u-urok? - spytał jąkając się profesor Quirell.
- Nie wykluczone - odrzekł dyrektor po czym dopowiedział: Ale lepiej już zostawmy pannę Dale. Przyjaciele chcą się z nią zobaczyć.
Nauczyciele rozeszli się. Do łóżka Rosalie podbiegli Draco i Milicenta.
- Jak się czujesz? - spytała Bulstrode.
- Dziwnie - odrzekła Ros. - Ani dobrze, ani źle.
Chwilkę rozmawiali, ale pojawiła się niezadowolona pielęgniarka.
-Dobrze, kochaneczki, wynocha! Pacjentka musi odpocząć! - wygoniła ich pani Pomfrey.
- Trzymaj się, do jutra! - pożegnali się przyjaciele.
Rosalie pomachała im. Zamknęła oczy i zapadła w sen...
Rosalie, moja Rosalie! Chodź do mnie, chodź, gdyż ja nie mogę! Rosalie posłuchaj mnie: zawsze przy tobie będę! Zawsze! Tak jak ty będziesz zawsze przy mnie! Rosalie!!!
- Aaaa! - krzyknęła Ros podnosząc się. - To tylko sen, tylko zły sen!
Dziewczyna wzięła głęboki wdech po czym opadła na poduszkę. To tylko koszmar. Rosalie znów zasnęła. Tym razem jednak nic nie śniła.
- Serio? Super! - odrzekła rozpromieniona Rosalie. Bardzo chciała nauczyć się latać - Grace i Dylan ciągle wychwalali latanie na miotle, było więc do przywidzenia, że Ros także chce tego spróbować.
- Szkoda, że pierwoszoroczni nie mogą grać w Quiddicha - powiedział Draco siadając między Crabbem i Goyle'm.
- Noo, zgadzam się. Moi kuzyni są w drużynie Krukonów. Ja też bym chciała zagrać w tę grę i być w drużynie Slytherinu - powiedziała Rosalie.
- Ja już latałem na miotle - powiedział z dumą Malfoy.
- Serio? - spytała Milicenta szerzej otwierając oczy.
- Tak. Tata kupił mi kiedyś miotłę, więc mogłem potrenować.
- Szczęściarz - powiedziała Rosalie.
W końcu nadszedł czwartek. O piętnastej trzydzieści zaczęła się pierwsza lecja latania. Nauczycielką była pani Hooch.
- Niech każdy stanie przy miotle, wyciągnie prawą rękę i powie ,,do mnie!" - powiedziała nauczycielka.
Uczniowie szybko wykonali jej polecenie.
- Do mnie - powiedziała stanowczo Rosalie. Miotła podskoczyła do jej ręki, a dziewczyna szybko ją złapała.
Kiedy wszyscy uczniowie trzymali miotły ( a upłynęło sporo czasu ), pani Hooch pokazała im jak się dosiada miotły.
- Kiedy usłyszycie gwizdek, odepchniecie się nogami od ziemi. Utrzymujcie miotły w równowadze, wznieście się na kilka stóp i lądujcie wychylając się do przodu. Na mój gwizdek... Trzy...Dwa...
Wtem jedna miotła uniosła się w powietrze. Był na niej Neville.
- Wracaj! - krzyczała pani Hooch.
Nagle rozległo się głośne łupnięcie. Neville gruchnął w ziemię spadając z miotły, która jak gdyby nigdy nic poleciała do Zakazanego Lasu. Pani Hooch wzięła Longbottoma do skrzydła szpitalnego, nakazując reszcie, by nie ruszała się ziemi, do czasu kiedy wróci.
- Widzieliście jego twarz? Jak kawał białej plasteliny! - kpił Draco.
- Odczep się, Malfoy! - warknęła Parvati, jedna z bliźniaczek.
- Co, bronisz Longbottoma? - zapytała z kpiną Pansy uśmiechając się krzywo. - Nigdy bym nie pomyślała, że lubisz takie małe, tłuste, rozmazane maluchy!
Parvati wlepiła w nią wzrok marszcząc nos, po czym odwróciła się i poszła.
- Hej, zobaczcie! - zawołał Draco podnosząc coś z trawy. - To ta głupia zabawka, którą mu przysłała babcia.
- Oddaj to, Malfoy - wycedził Harry przez zęby.
- Bo co? - blondyn uśmiechnął się drwiąco. - Hmm, chyba ją tu gdzieś zostawie, żeby Longbottom ją znalazł. Może by tak... Na drzewie?
Draco wskoczył na miotłę. I podleciał w górę. Tuż za nim poszybował Harry. Rosalie wstrzymała oddech i rozglądała się nerwowo, czy nie ma w pobliżu jakiegoś nauczyciela. Na szczęście nie było.
Zerknęła w górę. Draco rzucił przypominajkę i zleciał na ziemię. Tymczasem Harry złapał przeźroczystą kulkę.
- HARRY POTTER!!! - zawołała nadbiegająca ku nim profesor McGonagall. - Harry Potter do mnie!
Chłopak poszedł za profesorką. Malfoy, Crabbe i Goyle uśmiechali się drwiąco, gdyż mieli nadzieję, że Harry'ego spotka kara.
Uczniowie rozeszli się. Rosalie podążała w zamyśleniu za grupą Ślizgonów. Rozległ się dzwonek. Dziewczyna postanowiła zostać na błoniach. Usiadła pod drzewem i zatopiła się w myślach. W końcu jednak wstała i skierowała się w stronę zamku.
Rosalie weszła do szkoły. Stanęła w korytarzu, gdy nagle zabolała ją głowa.
- Aaach! - krzyknęła upadając.
Kilku uczniów obejrzało się na Rosalie. Dziewczyna była nieprzytomna.
- Co tu się stało?! - spytał nadchodzący profesor Snape.
- Panie profesorze, ona zemdlała! - zawołał Lee Jordan.
Snape wziął Ros i zaniósł do skrzydła szpitalnego. Dziewczyna ocknęła się otoczona grupą ludzi. W owej grupie była pani Pomfrey - pielęgniarka, dyrektor Dumbledore, profesor Snape, i nie wiedzieć czemu, profesor Quirell.
Rosalie otworzyła szerzej oczy. W kącie stali Milicenta i Draco. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła, po czym padła na poduszkę.
- Co się stało, Rosalie? - spytał Dumbledore.
- Nnnie wiem dokładnie. Zabolała mnie nagle głowa i zemdlałam - powiedziała Ros.
- Czy coś jadłaś lub piłaś? - spytał profesor Snape.
- Tylko śniadanie, nic poza tym - odrzekła Ros.
- To na pewno nie trucizna. Więc co? - spytał Dumbledore,
- A m-m-może t-t-to j-j-jakiś zły u-u-urok? - spytał jąkając się profesor Quirell.
- Nie wykluczone - odrzekł dyrektor po czym dopowiedział: Ale lepiej już zostawmy pannę Dale. Przyjaciele chcą się z nią zobaczyć.
Nauczyciele rozeszli się. Do łóżka Rosalie podbiegli Draco i Milicenta.
- Jak się czujesz? - spytała Bulstrode.
- Dziwnie - odrzekła Ros. - Ani dobrze, ani źle.
Chwilkę rozmawiali, ale pojawiła się niezadowolona pielęgniarka.
-Dobrze, kochaneczki, wynocha! Pacjentka musi odpocząć! - wygoniła ich pani Pomfrey.
- Trzymaj się, do jutra! - pożegnali się przyjaciele.
Rosalie pomachała im. Zamknęła oczy i zapadła w sen...
Rosalie, moja Rosalie! Chodź do mnie, chodź, gdyż ja nie mogę! Rosalie posłuchaj mnie: zawsze przy tobie będę! Zawsze! Tak jak ty będziesz zawsze przy mnie! Rosalie!!!
- Aaaa! - krzyknęła Ros podnosząc się. - To tylko sen, tylko zły sen!
Dziewczyna wzięła głęboki wdech po czym opadła na poduszkę. To tylko koszmar. Rosalie znów zasnęła. Tym razem jednak nic nie śniła.
Ciekaw co spowodowało, że zemdlała i kto śni jej się w koszmarach ( podejrzewam ) ;)
OdpowiedzUsuńjula. d
Super! Naprawdę extra! Boskie!
OdpowiedzUsuńsuper! super! super!
OdpowiedzUsuńpaula k.
świetne, świetne, świetne! z notki, na notkę akcja się rozkręca *_* MEGA... ten koszmar... czytam dalej
OdpowiedzUsuń