poniedziałek, 17 listopada 2014

Córka Slytherinu - Rozdział 7 Wielka Kłótnia

- Myślisz, że jesteś taka super, jak tak mdlejesz? Myślisz, że przez to jesteś sławna? - nie wytrzymała Pansy.
- Hej, odczep się od niej! - Milicenta stanęła w obronie nieco zdezorientowanej Rosalie.
- Bo co? Może i jesteś czystej krwi, ale wyglądasz na szlamę, Bulstrode! - rzuciła Parkinson wciskając palec w brzuch dziewczyny.
- Na za wiele sobie pozwalasz, Pansy - powiedziała tym razem Rosalie.
- Taa? Serio? A co taka dziewczynka jak ty mi zrobi?! - zaśmiała się drwiąco Parkinson.
- Mamy tyle samo lat. Nie wywyższaj się - rzekła Ros wstając.
- Co? Może będziesz się bić? - spytała czarnowłosa.
- A jakże! - krzyknęła i wyciągnęła różdżkę.
     Wszyscy Ślizgoni będący w tej chwili w pokoju wspólnym popatrzyli się na kipiącą gniewem Rosalie. Kasztanowowłosa celowała różdżką w Pansy. Niewiadomo co by się stało, gdyby w ostatniej chwili nie przybył Draco Malfoy.
- Co się tu wyprawia!? - krzyknął.
- Będą się bić! - odpowiedział jakiś trzecioroczniak.
- Hmm, bo jeszcze pozwolę - mruknął blondyn.
     Przy pomocy Crabbe'a i Goyle'a rozdzielił dziewczyny. Pansy poszła do dormitorium, a Ros poszła z Draconem na błonia.
- Co to miało znaczyć?! Takie zachowanie jest złe! - wybuchnął
- Nie jesteś moim ojcem! - krzyknęła Ros, po czym ukryła twarz w dłoniach i siadła pod drzewem.
- Prze-przeprzaszam. Poniosło mnie. Pansy wyzwała Milicentę od szlamy, a wiadomo, że Mila jest czystokrwista. I w ogóle ta Parkinson powiedziała, że jestem sławna przez te wiesz.... No to jak mdleję.. I powiedziała, że jest ode mnie lepsza - powiedziała w końcu.
- Hmm, to dziwne. Przy mnie zawsze zachowuje się jak aniołek - zastanowił się Malfoy.
- No, to wiadome - mruknęła pod nosem Ros.
- Co mówiłaś?
- A n-n-nic tak sobie...
- Powiedz! - kazał Draco wyciągając różdżkę.
     Ros trochę się przestraszyła i wydukała:
- N-n-no bo ona chce c-ci się przy-ypodobać.
- A. Dobrze wiedzieć - powiedział chowając różdżkę. - Już ciemno.
     Faktycznie. Niebo było już czarne, ale w zamku świeciły się światła. Dwójka Ślizgonów weszła cichaczem do zamku - o tej porze nie powinni być na dworze. Mogliby dostać karę, lub stracić punkty. Cichaczem wślizgnęli się do pokoju wspólnego, a z niego do swoich dormitorów.
     Rosalie szybko się przebrała. Chciała się wyspać. Odkryła kołdrę i jej oczom ukazała się mała karteczka. Było na niej nagryzmolone:
Jutro o północy. Wieża astronomiczna. Weź różdżkę. Przyjdź, jeśli się nie boisz...
     Rosalie wiedziała. Napisała to Pansy Parkinson. ,, O nie. Ja się nie dam i przyjdę. Masz to jak w banku" - pomyślała kładąc się spać.

2 komentarze:

  1. Super rozdział. Nie mogę się doczekać pojedynku.
    jula d.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta kłótnia *_*.. co tu dużo mówić! Świetna notka!
    ok, lecę dalej z czytaniem <3

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Pozostaw po sobie jakiś miły ślad. Może komentarz? :)